czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział XVIII

Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze :*
Do końca opowiadania zostały już tylko dwa rozdziały. Za dwa tygodnie oprócz rozdziału 20/Epilogu dostaniecie link do mojego nowego bloga na którym pojawi się Prolog :)
Rafael
Gdy rano się obudziłem, Nathaniel nadal spał. Był blady i wyglądał bardzo krucho. Wciąż nie docierały do mnie do końca wydarzenia z dnia poprzedniego. Ubrałem się niespiesznie i zszedłem na dół. Elizabeth kręciła się po kuchni z niemrawą miną. Kris siedział razem z Alexem przy stole, rozmawiając.
-...i wtedy powiedział, że pewno niedługo przyjdzie i tak było. Wujek Nath przyszedł, uśmiechnął się do mnie i wyprowadził na zewnątrz. Wiesz, jak mnie przytulił to tak ładnie pachniał, jak... hmm... niezapominajki. Ślicznie, ale wiesz, bo… balem się, że naprawdę nie będzie mógł do nas wrócić.- opowiadał przejęty chłopiec. Uśmiechnąłem się do niego i usiadłem. Przede mną pojawił się kubek kawy i kanapki. Spojrzałem z wdzięcznością na kobietę.
-Myślisz, że za ile Nathaniel się...-pokręciłem głową.
-Nie wiem, ale zaraz do niego wracam. Nie mogę przegapić momentu, w którym się obudzi.- powiedziałem i wziąłem się za posiłek.

Dziesięć minut później siedziałem już z powrotem w sypialni. Usiadłem na brzegu łóżka. Patrzyłem na spokojna twarz Nathaniela. Uśmiechał się lekko przez sen. Przeczesałem delikatnie jego brązowe włosy i wtedy chłopak poruszył się lekko. Jego powieki zadrgały, by ukazać po chwili zielone tęczówki.
-Co się... - zbliżyłem się ostrożnie do niego.
-Spokojnie, aniołku. Poczekaj chwilę, zaraz do ciebie wrócę i wszystko ci opowiem - powiedziałem i czym prędzej wyszedłem z pokoju. –Wiecie może, gdzie Josh położył te tabletki dla Nathaniela?- zapytałem od progu, gdy tylko dotarłem do kuchni.
-Tak, są tutaj.- Sara podała mi opakowanie.- Obudził się?- zapytała. Kiwnąłem tylko głową i pobiegłem na górę. Nath siedział niepewnie na łóżku, trzymając dłonie na brzuchu.
-Rafael, co się wczoraj stało? Ja... nie pamiętam… wiem, że przyszliście i ja... krwawiłem.- jego twarz pobielała gwałtownie.- Proszę, powiedz, że z naszymi dziećmi wszystko dobrze... proszę, powiedz.- jego roztrzęsione dłonie wszczepiły się w moją koszulkę. Spojrzałem w jego oczy.
-Aniele...
***
Nathaniel
,,Siedziałem na łące. Słońce świeciło wysoko na niebie, ogrzewając mnie, jak i moją rodzinę. Rafael siedział obok mnie pod drzewem i z uśmiechem na twarzy przyglądał się naszym dzieciom, jak bawią się piłką. Śliczny chłopiec i urocza dziewczynka. To jest to, co o nich mogłem powiedzieć. Maluchy śmiały się i piszczały, a ja nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Po tak długim czasie czułem spokój i niczym niezmąconą radość.
Nagle nad nami zaczęły się zbierać czarne chmury. Chciałem zawołać dzieci, gdy nagle poczułem delikatny dotyk. Instynktownie odwróciłem się w stronę swojego męża i…”
…otworzyłem oczy. Czułem się dziwnie ociężały i zdezorientowany. Gdy tylko ujrzałem Rafaela, chciałem się odezwać.
-Co się…-moje gardło było suche, niczym piasek na pustyni.
-Spokojnie, aniołku. Poczekaj chwilę, zaraz do ciebie wrócę i wszystko ci opowiem.- Rafael dotknął delikatnie mojego policzka i wyszedł z pokoju. Usiadłem ostrożnie i oparłem się o poduszki. Miałem totalną pustkę w głowie. Nie mogłem przypomnieć sobie, co się działo po tym, jak pojawił się Rafael wraz z kilkoma członkami sfory. Zmarszczyłem brwi lekko poirytowany i pogłaskałem delikatnie swój brzuch. Instynktownie wyczułem, że coś się nie zgadza. Gdy tylko mężczyzna wszedł do sypialni, spojrzałem na niego wyczekująco.
-Rafael, co się wczoraj stało? Ja... nie pamiętam… wiem, że przyszliście i ja...krwawiłem.- nagły przebłysk sytuacji z wczoraj spowodował, że zrobiło mi się niedobrze. Ból rozrywający mnie od środka, strach, krew... Pobladłem raptownie.- Prószę, powiedz, że z naszymi dziećmi wszystko dobrze... proszę, powiedz.- podniosłem się na klęczkach i zbliżyłem do Rafaela, siedzącego na brzegu łóżka. Moje dłonie trzęsły się ze zdenerwowania, a mimo to złapałem się jego koszuli mocno.
-Aniele... proszę, uspokój się i połóż.- mówiąc to, chwycił mnie delikatnie za ramiona i położył z powrotem w pościeli.- Tak, to prawda, krwawiłeś.- przez chwilę panowała cisza.- Ciąża była od początku zagrożona. Wczoraj w jaskini podczas upadku, jedno z łożysk zostało naruszone i... nasza córeczka nie przeżyła... była zbyt słaba.- wysunąłem się gwałtownie z jego ramion potrząsając głową.
-Nie... nie... O, Luno, ja...zabiłem swoją córkę... nie! Proszę, to nie może być prawda... –powiedziałem, starając się zaprzeczyć słowom swojego męża i zagłuszyć ogromny ból, jaki zacząłem odczuwać w sercu. Rafael objął mnie ramieniem. Odepchnąłem go od razu i spojrzałem z bólem.- Nie dotykaj mnie. Nie możesz. Przecież to przeze mnie nasze dziecko nie żyje. O, Luno! Rafaelu, ja cię tak strasznie przepraszam... –powiedziałem, przełykając słone łzy, cieknące mi po policzkach.- Ja... nie zasługuję na ciebie. Nie potrafiłem obronić naszych dzieci... jestem okropny. O, Luno, to moja wina... moja!- czułem, jak panika wzbiera we mnie coraz bardziej. Ból zaczął opanowywać moje ciało, raniąc je od środka. Położyłem ręce na moim brzuchu. Moje biedne maleństwo.
-Aniołku, posłuchaj to nie twoja wina.- Rafael odezwał się stanowczo.- Za to winny jest tylko i wyłącznie Lucas. On dostał zasłużoną karę i nigdy ci już nie będzie zagrażał.- odwróciłem głowę w bok, starając się na niego nie patrzeć.- Proszę cię, Nathanielu. Uwierz mi. Tak bardzo cię kocham. I naszego synka też. Pomyśl o nim... On nadal z nami jest i czuje teraz twój smutek, a tak nie powinno być. Wiem, co czujesz. Ja... naprawdę cierpię, na myśl o naszej zmarłej córeczce...- słysząc te słowa oraz jego łamiący się glos, coś do mnie dotarło. Nie tylko ja straciłem dziecko, bo Rafael także. To było nasze dziecko, a ja zachowuje się w tak egoistyczny sposób.
Ze łzami w oczach rzuciłem się w jego ramiona. Z mojej piersi wyrwał się szloch. Mężczyzna przygarnął mnie jeszcze bliżej siebie, całując w czubek głowy.
-Przepraszam... ja cię tak bardzo... - poczułem delikatny pocałunek na ustach.
-Ciii... wszystko jest dobrze. Przejdziemy przez to razem. Kocham cię, aniołku. Zobaczysz, teraz już będziemy zawsze szczęśliwi. Obiecuję ci to.- z bólem w sercu, ale również nadzieją przytuliłem się mocniej do ukochanego.
*
Godzinę później zeszliśmy na dół. W kuchni siedziała moja mama, Olivia z Nickiem oraz Kris z rodziną. Alex, gdy tylko mnie zobaczył, zerwał się z miejsca i podbiegł do mnie. Jego małe ramiona objęły mnie w tali. Spojrzałem na niego zaskoczony.
-Cieszę się, wujku, że cię widzę. – powiedział, podnosząc na mnie wzrok.- Dobrze się czujesz? – zapytał, próbując przyjąć jak najbardziej poważną i chyba dorosłą minę. Uśmiechnąłem się łagodnie.
-Tak, czuję się dobrze. A jak ty, dotarłeś wczoraj do domu? Nie miałeś problemu?- chłopiec pokręcił głową.
-Nie. - powiedział i wrócił na swoje miejsce. Usiadłem przy stole. Wszyscy patrzyli na mnie niepewnie. Atmosfera była napięta i bardzo ciężka. Starając się nie zwracać na to uwagi, wziąłem się za jedzenie. Z wyjątkiem Alexa, nikt przy stole się nie odzywał. Czułem się przytłoczony i z każdą chwilą coraz bardziej podenerwowany. Nie mogąc dłużej tego wytrzymać, podniosłem się z krzesła.
-Rozumiem, że nie wiecie, jak się zachować przymnie, ale ja was proszę… -czułem, że pod powiekami zbierają mi się łzy.- Zachowujcie się normalnie. Nie chcę ciągle czuć współczucia, które powoduje jeszcze większy ból. Chcę czuć się normalnie, zapomnieć o tym feralnym dniu i… o swojej głupocie. Chcę tylko pamiętać o… mojej córeczce... tylko o niej i... - nie skończyłem tylko się popłakałem. Moje serce było rozrywane na miliony kawałków. Z pod moich powiek co chwilę wypływały ogromne ilości łez. Usiadłem powrotem na krześle i zakryłem twarz dłońmi. Poczułem, jak cieple ramiona Rafaela po raz kolejny dzisiaj otaczają mnie, przytulając do siebie, oferując spokój. Chciałem schować się w tych ramionach już na zawsze. A bynajmniej, dopóki nie zrobiłoby się lepiej. Chciałem stchórzyć; ukryć się przed wzrokiem innych i już nie wychodzić.
-Spokojnie, aniołku. Już jest dobrze. Zjedz coś. Przyda się to tobie i maluchowi.- pokiwałem niemrawo głową, przecierając twarz drżącymi dłońmi. Wszyscy mieli skruszone miny, lecz zaczęli się nareszcie zachowywać tak... naturalnie. Po skończonym posiłku spojrzałem niepewnie na mojego męża.
-O co chodzi, Nath? – zapytał, uśmiechając się do mnie. Spojrzałem w jego oczy. Były smutne i jakby zmęczone, ale miały w sobie również dużo siły, której teraz tak bardzo potrzebowałem. Odetchnąłem głęboko.
-Chcę iść na cmentarz.- powiedziałem.
***
Rafael
-Jesteś pewny, aniołku?- zapytałem zmartwiony. Nie byłem pewny, czy to najlepszy pomysł. Nathaniel zagryzł lekko wargi i pokiwał głową.
-Tak. Jestem. Daj mi dziesięć minut na wyszykowanie się i możemy iść. - powiedział i nie czekając na mnie, poszedł do naszej sypialni. Ruszyłem do ogrodu za domem. Zerwałem mały bukiet niezapominajek. Gdy Nathaniel zszedł na dół, podałem mu bukiecik. Uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.
-Dziękuję, że pamiętałeś.- powiedział.- A także za to, że przy mnie jesteś.
Wyszliśmy z domu. Idąc ścieżką w stronę cmentarza, na nowo czułem ten cały ból. Znów widziałem pochód, jaki wczoraj się odbył oraz małą trumienkę trzymaną przeze mnie w dłoniach. Wzdrygnąłem się lekko. Gdy dotarliśmy na miejsce, poprowadziłem Nathaniela ścieżką na miejsce. Chłopak pobladł raptownie . Jego dłonie zaczęły się trząść, a oczy zwilgotniały.
-O, Luno, moje maleństwo.- po tych słowach padł na kolana przed grobem... ,,Emily Kochany promyczek który nie dostał szansy poczuć smaku życia, a mimo to dał mnóstwo radości. Twoi kochający rodzice” ...i zaszlochal głośno. Uklęknąłem obok niego starając się samemu nie rozpłakać. Nathaniel płakał głośno, trzęsąc się na całym ciele.- Nie mogę uwierzyć, że to jest grób naszej córeczki. Powiedz mi, dlaczego ja byłem taki głupi? - zapytał łamiącym się głosem. Przeczesałem delikatnie jego włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.
-To nie twoja wina.- powiedziałem, a po moim policzku zaczęły ściekać pierwsze łzy.- Osoba, która za to odpowiada już nie żyje. My natomiast musimy sobie z tym jakoś poradzić.- powiedziałem, starając się brzmieć pewnie.- I sobie poradzimy. Zobaczysz. A nasz synek będzie najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Damy mu mnóstwo miłości. Tak samo innym maluchom, które może w przyszłości będziemy mieć.- powiedziałem całując go w czoło. Chłopak pociągnął nosem.
-Obiecujesz? – zapytał niepewnie.
-Tak, obiecuję, aniołku.- powiedziałem cicho. Chłopak położył bukiecik na nagrobku i spojrzał mi w oczy.
-Myślisz, że nasza córeczka wróci do nas kiedyś?- uśmiechnąłem się do niego z czułością.

-Jestem tego pewien.- powiedziałem i ruszyłem w drogę powrotna do domu, trzymając mojego aniołka za zimną, drżącą z emocji, teraz tak kruchą dłoń.

12 komentarzy:

  1. "Prószę, powiedz, że z naszymi dziećmi wszystko dobrze..." ,,proszę".
    Obudzilem sie o 8:30 z nadzieja na rozdzial, najpierw wszedlem i go nie bylo chyba, a teraz wchodze i bum! Jest rozdzial! Chcialem, zebyscie dodaly go szybko, bo za jakies 10 minut wyjezdzam do domu i dwa dni bede bez neta :(
    Ale.. Rozdzial smutny i wzruszajacy, powstrzymywalem sie zeby nie zaplakac, bo siostra byla obok. Maly chlopczyk nie bedzie mial siostrzyczki, ale kto wie moze za dwa rozdzialy bedzie juz starym dziadkiem z 10 rodzenstwa? :D
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja cały czas ryczę masakra.
    Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny wzruszający rozdział. Podobało mi się bardzo. Mam nadzieje że kolejny będzie już lżejszy,weselszy, żeby odpocząć od tych emocji.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny :)))
    Naładowany po brzegi emocjami.
    Bardzo wzruszający.
    Strasznie spodobał mi się napis na nagrobku.
    Po prostu piękny.
    Szkoda, że zbliża się koniec. Czwartki już nie będą takie same bez tego opowiadania :)
    Pozdrawiam
    lucynaleg

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki wzruszający rozdział, dlaczego malutka istotka musiała umrzeć?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie weszłam zapytać się ile rozdziałów planujesz do końca opowiadania i widzę, że będą jeszcze dwa. To z czytaniem poczekam do zakończenia opowiadania. Mam nadzieję, że dasz plik w całości na chomika, bo tak mi się lepiej czyta. :) I nie zapomniałam o Tobie i Kronikach, po prostu wolę już gotowe teksty. Tylko z tym czekaniem trochę gorzej. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaa, przepraszam, tyle rozdziałów opuściłam, przepraszam, dziś albo jutro wszystko nadrobię ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam :* liczę na komentarze no i czekam na nowy rozdział PnS <3

      Usuń
  8. Płaczęęę... ;-; Boże, to było takie okropne... Znaczy, rozdział świetny, ale... Ugh, czemu ona musiała umrzeć. I czemu to już się kończy D: Przepraszam, że tak długo mi to zajęło, ale mam zastój we wszystkim, jeszcze wyjazd i prawko i nie wiem, kiedy będzie nowe PnS ;-;

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    biedny Nathaniel, ale dobrze że jest Rafael i go wspiera w tak trudnej sytuacji...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniale, oj biedny Nathaniel, ale jest Rafael i go wspiera w tak trudnej sytuacji...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, biedny Nat, ale Rafael jest i go wspiera...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń