czwartek, 1 maja 2014

Rozdział II

    Bardzo dziękuję za opinie. Zachęcam do komentowania  i zapisywania swoich uwag     

            Nathaniel
    Od czterech dni unikałem Rafaela jak ognia. Nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy. Nie chciałem tego uczucia, a raczej obawiałem się, że nie będę umiał go w pełni odwzajemnić. Nie byłem pewny, czy jestem gotowy komuś ponownie zaufać. 
Siedziałem razem z Olivią w moim pokoju. Bardzo polubiłem tą zakręconą dziewczynę i z chęcią spędzałem z nią popołudnia.
    - No, daj spokój Nath. Serio powinieneś przestać unikać Rafaela. On naprawdę chce cię bliżej poznać, zależy mu. - dziewczyna chwyciła moją dłoń i uścisnęła ją lekko, po czym uśmiechnęła się figlarnie. - Wiesz mój brat Cię nie pogryzie, nie zje ani nic podobnego... znaczy... wiesz, jak byś chciał i ładnie poprosił to pewnie bardzo chętnie by się zgodził. - Olivia spojrzała na mnie sugestywnie. Czułem jak na moje policzki wypływa ognisty rumieniec na widok, którego dziewczyna roześmiała się.
    - Olivia! Jesteś okropna! Nie mam zamiaru prosić Rafaela o żadne perwersyjne zabawy... - zakryłem swoje usta dłonią, gdy uświadomiłem sobie, co właśnie powiedziałem. Moje policzki stały się jeszcze czerwieńsze, jeśli to w ogóle możliwe.
    - Hahahaha... aleś ty cnotliwy. No, kto by pomyślał... haha wyglądasz... haha naprawdę uroczo, z tym rumieńcem. Ale wiesz tak na poważnie to ja na twoim miejscu bym się cieszyła. Nie wszystkie wilki odnajdują tak szybko swoich partnerów i...
    - Ja wiem, ale... ja... ja... - coraz ciężej przychodziło mi mówienie. Nie wiedziałem jak mam przekazać to, co czuje. - Boję się, że go nie zadowolę, że... nie będę umiał mu całkowicie zaufać.
    - Synku pamiętaj, że twój partner to nie Lucas. - odwróciliśmy się zaskoczeni w stronę drzwi. W progu stała moja mama uśmiechając się pocieszająco. - Rafael nigdy by ci czegoś takiego nie zrobił. - Olivia spojrzała zaskoczona na moją mamę.
    - Lucas? Kto to jest ? - dziewczyna przeniosła swój wzrok na mnie. - Czy on Cię jakoś skrzywdził? - opuściłem zawstydzony głowę. Choć wiedziałem, że to nie była moja wina i nie zrobiłem nic złego to jednak... czułem się z tym źle. Jak bym to ja był czemuś winny.
- Chodzi o mojego byłego chłopaka. Rok temu do naszej watahy przybył wędrowny wilk. Był dużo starszy ode mnie, ale to nie miało znaczenia. Przecież żyjemy wiecznie, a on... był niesamowicie przystojny. Pamiętam, że początkowo go odtrącałem, ale w końcu uległem. Po pewnym czasie nic nie miało znaczenia poza nim. I to był mój błąd. Obiecał, że wyjedziemy razem i pokaże mi miejsca, które zwiedził. Byłem bardzo szczęśliwy. Lucas mnie rozpieszczał, adorował a ja... nie zauważyłem na czym mu tak naprawdę zależy. Pewnego wieczoru zostałem sam w domu. Usłyszałem jak ktoś puka w moje okno. To był Lucas. Wpuściłem go do środka a on się na mnie rzucił. Nie byłem wystarczająco silny... on... - głos mi się załamał.
    - Czy on Cię...? - Olivia nie dokończyła pytania. Patrzyła na mnie ze smutkiem w oczach.
    - Nie. Rodzice byli już pod domem, gdy usłyszeli moje krzyki i przybiegli mi pomoc. Następnego ranka tata wygnał Lucasa zabraniając mu powrotu na nasze terytorium. - patrzyłem na swoje kolana. W moich oczach zebrały się łzy. Nie umiałem spojrzeć w oczy dziewczynie. Czułem się zupełnie bezbronny i zdany na łaskę zmiennej wilczycy. Niespodziewanie poczułem czyjeś cieple ramiona, które obejmują mnie mocno.
    - Tak mi przykro. Ale wiesz? Rafael, jeśli mu tylko pozwolisz zajmie się tobą. Będzie Cię kochał i nigdy nie pozwoli Cię skrzywdzić. Jedyne, co musisz zrobić to spróbować mu zaufać.
    - Dziękuje. - uśmiechnąłem się do niej ocierając łzy z policzków. - Wiesz zastawaniem się czy nie chciałabyś pojechać razem ze mną na miasto. Wczoraj mama załatwiła wszystkie formalności i mamy już pieniądze. Chciałbym kupić sobie parę ubrań.
    - Oczywiście, że chcę. Poszukamy ci ładnych szmatek, a może pójdziemy do fryzjera, żeby przyciął ci trochę włosy, co? – dziewczyna uśmiechnęła sie do mnie figlarnie z promiennym błyskiem w oku. Odsunąłem się przestraszony.
    - Precz z łapami od moich włosów czarownico.
    - Taka drobna zmiana wizerunku dobrze ci zrobi. Jak skończę to nikt nie oderwie od ciebie oczu. - pełna energii skoczyła na równe nogi i łapiąc mnie za rękę pociągnęła w stronę drzwi. Nie zdążyłem nawet się pożegnać z mamą, która stała na środku mojego pokoju rozbawiona.

                         ***

                  Rafael


    Stałem przy oknie w kuchni. Patrzyłem jak Nathaniel z Olivią wsiadają do auta, by już po chwili zniknąć mi z oczu. Nie mogłem przestać myśleć o tym, co usłyszałem. Nath został tak bardzo skrzywdzony. Obdarzył tego Lucasa uczuciem i zaufaniem powierzając mu swoje serce, a ten go tak okrutnie zdradził. Czułem obrzydzenie na samą myśl o tym wilku. Jak można być tak zepsutym, by zrobić coś takiego?!
    - Słyszałeś wszystko, prawda? - spojrzałem za siebie. W progu stała Elizabeth. - Mój syn na prawdę ciężko zniósł to, co się stało. Po tym jak uratowaliśmy go wraz z mężem potrzebował dobrych kilku tygodni, by bez leku wychodzić z domu. - czułem ból słysząc słowa kobiety. Myśl, że mój partner tak bardzo cierpiał, a mnie nie było przy nim przytłaczała mnie.
    - Czy myślisz, że to on mógł podpalić wasza osadę?
    - Wydaje mi się, że to mógł być on. - widziałem w jej oczach troskę oraz lęk i zmęczenie. - Wiesz Lucas bez problem mógł wyczuć, że Natha nie ma w domu. Zabicie jego bliskich to byłaby najlepsza forma zemsty. Poza tym, kto by wtedy go obronił? Ta gnida przysięgła, że wróci po niego. - spojrzałem na nią zaskoczony. To, co powiedziała wcale mi się nie spodobało.
    - Nie martw się. Nigdy go nie dostanie. Nie pozwolę na to. - wyciągnąłem komórkę z kieszeni i wybrałem numer do Krisa. Odebrał już po drugim sygnale.
    - Halo?
    - Kris zbieraj wilki. Zwołuje zebranie.
    - Coś się stało? - w jego głosie słyszałem wyraźne zmartwienie.
    - Elizabeth powiedziała mi, kogo podejrzewa o podpalenie północnej osady. - odpowiedziałem szybko.
    - W porządku zaraz będziemy.-  zakończyłem rozmowę i spojrzałem na matkę Nathaniela. Uśmiechała się do mnie delikatnie.
    - Dziękuje. Wiem, że mój syn będzie z tobą szczęśliwy. Musisz tylko pomału zdobywać jego zaufanie, a jego serce otworzy się na ciebie.
    - Zdobędę jego zaufanie oraz dam mu czas na oswojenie się z sytuacja.
                            ***
    Dwadzieścia minut później cała rada sfory była już ze mną. Wszyscy zajęli swoje miejsca w gabinecie. Podniosłem się z miejsca zabierając głos.
    - Rok temu na teren watahy północnej przybył wędrowny wilk... - szok, jaki odmalował się w oczach zebranych był nie do opisania. Wszyscy siedzieli z przygnębionymi minami. Każdy był świadomy, jaka stała się krzywda Nathanielowi, a także, jaki to ma wpływ na nasze partnerstwo.
    - Och, co za bydlę - z krzesła zerwał się Albert. Jego reakcja nie była dla mnie zaskoczeniem. Był on bardzo ciepłym i rodzinnym mężczyzna, który zawsze dbał o swoje młode. - Gdyby tak ktoś do któregoś z moich synów to...
    - Spokojnie Albercie. - spojrzałem na niego znacząco. Mężczyzna pod wpływem mojego wzroku posłusznie usiadł z powrotem na miejscu. - Proszę byście dochowali tajemnicy. Ta historia nie może opuścić tego gabinetu. Nie chce by Nathaniel wiedział, że rozmawialiśmy o tym incydencie. - wszyscy pokiwali zgodnie głowami. - Caleb?
    - Tak Alfo?
    - Zbierz dodatkową grupę wilków do patrolowania północnego terenu. Dopóki nie znajdzie się nowa wataha, która go zajmie to my jesteśmy za niego odpowiedzialni. Chciałbym abyście posprzątali również teren spalonej wioski i zaczęli odbudowywanie budynków. Chcę jak najszybciej ogłosić sprzedaż tych ziem.
    - Oczywiście. - Caleb pochylił głowę na znak szacunku.
    - Chcę również abyście zgłaszali, jeśli znajdziecie gdzieś ślady obcego wilka. Od teraz aż do odwołania nie przyjmujemy na nasz teren samotnych wilków. Jest to zbyt niebezpieczne. Rozumiecie?
    - Tak, Alfo! - cała grupa odpowiedziała zgodnym ch
órem.
    - Świetnie, jesteście wolni. Kris zostań. Pójdę się tylko przebrać i możemy jechać do miasta mam nadzieje, że nie zapomniałeś o spotkaniu. - mój brat skrzywił się paskudnie.
    - O nie. Dzisiaj przyjeżdżają ci nudni sponsorzy do naszego klubu. - zerknąłem na niego rozbawiony.
    - I jako współwłaściciel musisz jechać ze mną. - uśmiechnąłem się i poszedłem do swojej sypialni.

                               ***
           
Nathaniel
    Siedziałem w przymierzalni od prawie dwóch godzin. Właśnie przymierzałem turkusową koszule z rękawami trzy-czwarte.
    - I jak? - Olivia zajrzała do mnie i uśmiechnęła się radośnie. - wyglądasz ślicznie. Tyle ciuchów powinno ci narazie wystarczyć.
    - Na razie?! - spojrzałem na nią zaskoczony. - Połowy z tych rzeczy w ogóle nie potrzebuję! - dziewczyna machnęła ręka zbywając mnie.
    - Nie marudź. Teraz idziemy do fryzjera! - Pomimo moich protestów nie udało mi się tego uniknąć.
W końcu około dwudziestej nareszcie wsiadłem do auta. Byłem zadowolony, że wreszcie wracamy do domu. Nóg nie czułem już od dobrych kilku godzin.
    - Idź na tylne siedzenie i przebierz się w to, co ci wybrałam. - spojrzałem na nią zaskoczony. - Pojedziemy do klubu Rafaela i Krisa. Na pewno ci się tam spodoba. Przyda ci się trochę zabawy.
    - Nigdzie nie jadę. Nie mam już kasy. Muszę znaleźć prace, poza tym jestem...
    - O prace to się nie martw. W poniedziałek pojedziesz ze mną do kawiarni, w której pracuje i postaramy się załatwić ci robotę. A teraz nie marudź i idź się przebierz, ale mi to już. - jej władczy głos nie pozwolił mi zaprotestować. Dziewczyna wysiadła z auta i oddaliła się kawałek. Dzięki temu mogłem się spokojnie przebrać. Nie zostało mi, więc nic innego jak bez marudzenia, przebrać się przed pójściem do klubu.

15 komentarzy:

  1. Rozdział super ale wydaje mi się bardzo krótki.
    No i zagrożenie w postaci Lucas'a to mi się podoba. Mam sugestię jak piszesz alfa lepiej to wygląda dużą literą
    Wilki żyją wiecznie ciekawe ciekawe:) No i brakowało mi Nathaniel'a i Rafael'a razem. Napisz coś więcej jak oni zaczynają się dogadywać.
    Już czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. Opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga. Naprawdę, ale muszę zgodzić się z poprzednim komentarzem, że za mało. Tylko biedny Nat, ciężko mu będzie zaufać znów. Jak sobie poradzi z tym Rafael? Z niecierpliwością będę czekać na następne rozdziały – aż tydzień niestety. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za komentarz u mnie XD

    Rozdział był ... SUPER!!
    dużo się działo , najbardziej podobało mi się to że w końcu Nathaniel powiedział o swoim problemie i Rafael go zrozumiał tak samo jak Oliwia ^^
    Nie wyłapałam większych i rzucających się w oczy błędów ><
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny^_^

    myślałaś nad dodaniem panelu obserwatorów ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Więc o to z samego rana wpadłam i zawitałam na Twojego bloga. Opowiadanie mi się podoba - nawet bardzo ;) Lubię postać Nathaniela, mam słabość do takich małych, skrzywdzonych istot ;) czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że ja również mam słabość do skrzywdzonych, małych i delikatnych dlatego u mnie często znajdą się takie postacie w opowiadaniach ;)

      Usuń
  5. Rozdział fajny, szybko się go czyta. Kilka błędów, ale tylko jeden, który zmienia koncepcję zdania xD
    Od teraz aż do odwalania nie przyjmujemy na nasz teren samotnych wilków.
    *odwołania
    On naprawdę chce Cię bliżej poznać, zależy mu.
    *w opowiadaniach nie stosuje się wielkich liter dla zwrotów grzecznościowych
    Matka Natha zawsze na miejscu akcji =) Żeby jej to nie zostało jak Rafael i Nathaniel będą chcieli się bliżej „poznać” ^^
    T.I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wskazanie błędów :)
      Powiedzmy, że matka Nathaniela zawsze jest tam gdzie coś się dzieje i wszystko wie ;)

      Usuń
  6. Super rozdział, czekam na kolejny (mam nadzieję,że będzie dłuższy )
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka!!! Zapowiada się ciekawie. Na pewno będę śledzić wszystko na bieżąco. Życzę wielu ciekawych pomysłów :)
    lucynaleg :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nono! ^^ Nieźle... takie zakupy też chce! *.* Hihi ;P

    Łatwo i szybko się czyta jak u Luany kochanej ^^

    Brawo i czekam na kolejne rozdzialiki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z mojej strony wyłapałam dwa razy błąd w słownie naprawdę :) Masz oddzielnie :) Wybacz, że dopiero teraz piszę :)
    Intrygujesz mnie coraz bardziej i bardzo denerwuje mnie to, że rozdziały są takie krótkie :P Biedni są ci twoi główni bohaterowie. Tyle nieszczęść spada na ich głowy. Ale ja także lubię biednych,małych i nieszczęśliwych :)
    Wybacz, że dopiero teraz odpisuję na twoje dwa komentarze. Miło mi, że moje opowiadanie budzi w tobie silne emocje. Ale Oliver da sobie ze wszystkim radę :) Najprawdopodobniej Thomas będzie walczył, a co do przyszłości... Jeszcze się zobaczy. Cieszę się, że Młody ci się nie nudzi :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział, w porównaniu do poprzedniego, czytało mi się lepiej. W pierwszym akcja leciała bardzo szybko, w tym była stonowana. Oczywiście fajnie byłoby, gdyby rozdziały były dłuższe :).
    Intryguję mnie ta sprawa z byłym Nathaniela, jest mi żal, że młodego tak skrzywdzono. Mam nadzieję, że relacje pomiędzy nim a alfą będą lepsze i chłopak nie odtrąci Rafaela. Mam mieszane uczucia co do matki Nathaniela. Nie przepadam za nią za bardzo.
    Pozdrawiam i dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    Olivie bardzo już polubiłam, Rafael poznał przeszłość Nataniela i już wie czego te się obawia..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    wspaniały rozdział, Olivie to ja już bardzo polubiłam, i dobrze się stało, że Rafael poznał przeszłość Nataniela i już wie czego ten się obawia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    rozdział cudowny, Oliviera bardzo polubiłam, i całkiem dobrze się stało, że Rafael poznał przeszłość Nataniela, teraz już wie czego ten się obawia... i może mu pomóc...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń