Bardzo dziękuję za komentarze oraz mojej nowej becie za sprawdzenie tego rozdziału :* .
:Mowa w wilczej formie: ~zapisywana
w ten sposób
Nathaniel
Dziś był mój pierwszy dzień w pracy. Razem z Olivią byliśmy w kafejce
przed dziesiątą. Dziewczyna pokazała mi, co należy zrobić przed otwarciem.
Przez następne pół godziny wietrzyliśmy sale, szykowaliśmy naczynia,
ustawialiśmy krzesła oraz uzupełnialiśmy cukierniczki. Punktualnie o dziesiątej
otworzyliśmy kawiarnię. Okazało się, że miejsce jest dość lubiane i do
trzynastej nie mieliśmy ani chwili wytchnienia. Mnóstwo osób przewijało się
przez barek zagadując mnie. Najgorszy był jednak stały klient i podrywacz
Daniel.
- Witaj, śliczny, jesteś tu nowy? - spojrzałem na niego zszokowany.
- Eee…ja, tak dzisiaj zacząłem pracę. - odpowiedziałem niepewnie.
- To cudownie! W takim razie może zechciał byś dziś… - -
- Daniel, odczep się od niego. To mój przyszły szwagier. - z opresji uratowała mnie Olivia. Uśmiechnąłem się do dziewczyny z wdzięcznością.- No, choć, mój ty szwagrze, mamy przerwę. - posłusznie podążyłem za nią w stronę barku. Czułem, że mężczyzna odprowadza mnie wzrokiem, ale starałem się nie zwracać na to uwagi.- Nie musisz się go obawiać, nic ci nie zrobi. To jest nasz podrywacz. No, a teraz opowiadaj. - dziewczyna wpatrywała się we mnie z niemałą ciekawością. Spojrzałem na nią zaskoczony.
- Ale o czym? – Oliwia, słysząc moje pytanie, uśmiechnęła się do mnie kpiąco.
- No, jak to, o czym? O niespodziance, którą miał dla ciebie wczoraj Rafael.
- Och, o to ci chodzi. - opuściłem głowę, lekko zażenowany. - Byliśmy w parku na pikniku. Pokazał mi takie niezwykłe miejsce. Łąka była pełna kolorowych kwiatów. To było na prawdę niesamowite miejsce. Później pochodziliśmy po alejkach i wróciliśmy do domu. Spędziłem bardzo miło popołudnie.
- No, no, mój brat naprawdę się postarał. - uśmiechnąłem się tylko słysząc to stwierdzenie. Uważałem dokładnie to samo. Mężczyzna zrobił mi wspaniałą niespodziankę. Już wczoraj zrozumiałem, że spotkało mnie szczęście. Rafael był idealnym partnerem.
- Też tak uważam. Wiesz, zostaję dzisiaj z Alexem podczas pełni.
- Naprawdę? To dobrze. Mały cię polubił, a takie wieczory, jak dziś jest zawsze przygnębiony.
- Mam nadzieje, że dzisiaj będzie inaczej. - uśmiechnąłem się do dziewczyny i zerknąłem na zegarek. - Podnoś się, paskudo. Przerwa nam się skończyła.
- Witaj, śliczny, jesteś tu nowy? - spojrzałem na niego zszokowany.
- Eee…ja, tak dzisiaj zacząłem pracę. - odpowiedziałem niepewnie.
- To cudownie! W takim razie może zechciał byś dziś… - -
- Daniel, odczep się od niego. To mój przyszły szwagier. - z opresji uratowała mnie Olivia. Uśmiechnąłem się do dziewczyny z wdzięcznością.- No, choć, mój ty szwagrze, mamy przerwę. - posłusznie podążyłem za nią w stronę barku. Czułem, że mężczyzna odprowadza mnie wzrokiem, ale starałem się nie zwracać na to uwagi.- Nie musisz się go obawiać, nic ci nie zrobi. To jest nasz podrywacz. No, a teraz opowiadaj. - dziewczyna wpatrywała się we mnie z niemałą ciekawością. Spojrzałem na nią zaskoczony.
- Ale o czym? – Oliwia, słysząc moje pytanie, uśmiechnęła się do mnie kpiąco.
- No, jak to, o czym? O niespodziance, którą miał dla ciebie wczoraj Rafael.
- Och, o to ci chodzi. - opuściłem głowę, lekko zażenowany. - Byliśmy w parku na pikniku. Pokazał mi takie niezwykłe miejsce. Łąka była pełna kolorowych kwiatów. To było na prawdę niesamowite miejsce. Później pochodziliśmy po alejkach i wróciliśmy do domu. Spędziłem bardzo miło popołudnie.
- No, no, mój brat naprawdę się postarał. - uśmiechnąłem się tylko słysząc to stwierdzenie. Uważałem dokładnie to samo. Mężczyzna zrobił mi wspaniałą niespodziankę. Już wczoraj zrozumiałem, że spotkało mnie szczęście. Rafael był idealnym partnerem.
- Też tak uważam. Wiesz, zostaję dzisiaj z Alexem podczas pełni.
- Naprawdę? To dobrze. Mały cię polubił, a takie wieczory, jak dziś jest zawsze przygnębiony.
- Mam nadzieje, że dzisiaj będzie inaczej. - uśmiechnąłem się do dziewczyny i zerknąłem na zegarek. - Podnoś się, paskudo. Przerwa nam się skończyła.
***
Był wieczór. Słońce właśnie zaczęło chować
się za horyzontem, a członkowie sfory zbierali się przed naszym domem.
Siedziałem w kuchni przy stole, miejsce obok mnie zajmował Alex. Chłopiec z
ponurą miną wpatrywał się w swoje dłonie.
- Hej, co to za mina?- zagadnąłem próbując odwrócić jego uwagę od gnębiących go myśli. Mały spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Wiesz, bo oni… zaraz pójdą wszyscy do lasu, a ja? Znów zostaję w domu. - po tych słowach siedzieliśmy w ciszy. Po pewnym czasie postanowiłem się odezwać.
- Alex? Czy próbowałeś kiedykolwiek odnaleźć swojego wilka w sobie?
- Co? - chłopiec spojrzał na mnie wyraźnie ożywiony.- Nie, nie wydaje mi się. - słysząc to wstałem z krzesła.
- No to idziemy na zewnątrz. Sfora jest już w lesie, więc możemy spokojnie porozmawiać na dworze.
Wyszliśmy przed dom. Alex spojrzał na mnie niepewnie. Wskazałem mu dłonią trawę, na której chłopiec usiadł bez szemrania.
- Wiesz, zdarza się tak, że nasza zwierzęca strona jest uśpiona i bez naszej pomocy nie przebudzi się. Dlatego słuchaj teraz uważnie, co mówię. - maluch pokiwał głową. - Spójrz na księżyc. Widzisz, jak lśni? W takie noce, jak dzisiaj przyzywa nas do siebie. Skup się na jej świetle i zajrzyj w głąb siebie. Słyszysz, jak twój wilk wyje? Skup się na nim. - Alex siedział wyprostowany z zamkniętymi oczami. Jego wyraz twarzy ukazywał pełne skupienie. Gdy chłopiec się odprężył otworzył swoje oczy, które nie miały, jak zwykle, czekoladowej barwy, tylko niebieską. Chwilę później stał przede mną mały szczeniak. Jego futerko połyskiwało w świetle księżyca pięknym szarym kolorem, a wydawało się być tak miękkie i delikatne, niczym puch. Alex okręcił się w około własnej osi i szczeknął radośnie, machając ogonem.
- Wiedziałem, że ci się uda! – Pochwaliłem go. Zamknąłem oczy, by również zamienić się w wilka. Po chwili stałem już na czterech łapach.
:Udało mi się, udało! Dziękuję ci, Nath: - maluch otarł łepkiem o mój bok.
:To nie moja zasługa: - posłałem mu mentalny uśmiech i skierowałem się w stronę lasu. - :No, chodź. Musisz się wszystkim pokazać:
Po piętnastu minutach dotarliśmy na polanę, na której były inne wilki. Gdy Sara nas dostrzegła podbiegła w naszą stronę.
:O, Luno! Alex, udało ci się!: - zaraz obskoczyły go inne wilki. Wszyscy bardzo się cieszyli z przemiały małego. Zadowolony odszedłem na bok do mamy. Spojrzałem na nią smutno.
:Jesteś pewny, że chcesz iść?:
:Tak, mamo, chodźmy:
- Hej, co to za mina?- zagadnąłem próbując odwrócić jego uwagę od gnębiących go myśli. Mały spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Wiesz, bo oni… zaraz pójdą wszyscy do lasu, a ja? Znów zostaję w domu. - po tych słowach siedzieliśmy w ciszy. Po pewnym czasie postanowiłem się odezwać.
- Alex? Czy próbowałeś kiedykolwiek odnaleźć swojego wilka w sobie?
- Co? - chłopiec spojrzał na mnie wyraźnie ożywiony.- Nie, nie wydaje mi się. - słysząc to wstałem z krzesła.
- No to idziemy na zewnątrz. Sfora jest już w lesie, więc możemy spokojnie porozmawiać na dworze.
Wyszliśmy przed dom. Alex spojrzał na mnie niepewnie. Wskazałem mu dłonią trawę, na której chłopiec usiadł bez szemrania.
- Wiesz, zdarza się tak, że nasza zwierzęca strona jest uśpiona i bez naszej pomocy nie przebudzi się. Dlatego słuchaj teraz uważnie, co mówię. - maluch pokiwał głową. - Spójrz na księżyc. Widzisz, jak lśni? W takie noce, jak dzisiaj przyzywa nas do siebie. Skup się na jej świetle i zajrzyj w głąb siebie. Słyszysz, jak twój wilk wyje? Skup się na nim. - Alex siedział wyprostowany z zamkniętymi oczami. Jego wyraz twarzy ukazywał pełne skupienie. Gdy chłopiec się odprężył otworzył swoje oczy, które nie miały, jak zwykle, czekoladowej barwy, tylko niebieską. Chwilę później stał przede mną mały szczeniak. Jego futerko połyskiwało w świetle księżyca pięknym szarym kolorem, a wydawało się być tak miękkie i delikatne, niczym puch. Alex okręcił się w około własnej osi i szczeknął radośnie, machając ogonem.
- Wiedziałem, że ci się uda! – Pochwaliłem go. Zamknąłem oczy, by również zamienić się w wilka. Po chwili stałem już na czterech łapach.
:Udało mi się, udało! Dziękuję ci, Nath: - maluch otarł łepkiem o mój bok.
:To nie moja zasługa: - posłałem mu mentalny uśmiech i skierowałem się w stronę lasu. - :No, chodź. Musisz się wszystkim pokazać:
Po piętnastu minutach dotarliśmy na polanę, na której były inne wilki. Gdy Sara nas dostrzegła podbiegła w naszą stronę.
:O, Luno! Alex, udało ci się!: - zaraz obskoczyły go inne wilki. Wszyscy bardzo się cieszyli z przemiały małego. Zadowolony odszedłem na bok do mamy. Spojrzałem na nią smutno.
:Jesteś pewny, że chcesz iść?:
:Tak, mamo, chodźmy:
***
Rafael Patrzyłem, jak Nathaniel odchodzi wraz z Elizabeth w stronę terytorium północnego. Czułem smutek od nich bijący.
:Dokąd oni idą?: - obok mnie stanął Kris.
:Na teren swojej dawnej osady. To jest ich pierwsza pełnia w nowej sforze: - Kris pokręcił lekko łbem.
: Nie umiem wyobrazić sobie, co oni muszą czuć: - wszystkim nagle udzieliło się uczucie melancholii.
:Wujku?: - Alex podszedł do mnie pochylając lekko łepek.
:Coś się stało?:- zapytałem łagodnie.
: Nic się nie stało, ale…ja nie chcę, by Nathaniel był smuty. On jest bardzo miły. Pomógł mi w przemianie:
:Nie martw się. On już nie będzie smutny: - posłałem mu uczucie ciepła i zwróciłem się do reszty watahy. - : Dobrze, koniec na dzisiaj. No, już, wracamy do osady: - wszyscy bez szemrania ruszyli w stronę wyjścia z lasu.
:Na teren swojej dawnej osady. To jest ich pierwsza pełnia w nowej sforze: - Kris pokręcił lekko łbem.
: Nie umiem wyobrazić sobie, co oni muszą czuć: - wszystkim nagle udzieliło się uczucie melancholii.
:Wujku?: - Alex podszedł do mnie pochylając lekko łepek.
:Coś się stało?:- zapytałem łagodnie.
: Nic się nie stało, ale…ja nie chcę, by Nathaniel był smuty. On jest bardzo miły. Pomógł mi w przemianie:
:Nie martw się. On już nie będzie smutny: - posłałem mu uczucie ciepła i zwróciłem się do reszty watahy. - : Dobrze, koniec na dzisiaj. No, już, wracamy do osady: - wszyscy bez szemrania ruszyli w stronę wyjścia z lasu.
***
Nathaniel
Staliśmy po środku naszej dawnej osady. Po
odbudowaniu to miejsce wyglądało tak, jakby nic się nie stało. Mogłoby się
wydawać, że za chwile pojawi się tu tata, pytając nas, czy będziemy jeszcze
długo sterczeć na dworze. Pewnie, gdybym był teraz w ludzkiej formie, zacząłbym
płakać.
:Ich tu nie ma, prawda? Wygląda tu tak, jakby wszystko było dobrze. Wydaje mi się, jak byśmy właśnie wrócili z miasta do domu: - powiedziałem.
:Tak, ale rzeczywistość jest inna. Teraz nasz dom jest gdzieś indziej… choć ciężko jest w to uwierzyć : - powiedziała mama i ruszyła w stronę naszego dawnego domu. Chcąc dać jej trochę czasu, zacząłem obchodzić cały teren. Wszędzie jeszcze widziałem ślady mojej rodziny, przyjaciół. Odetchnąłem bezgłośnie. Moje serce kołatało w mej piersi coraz prędzej. Nie podobało mi się to uczucie. Czułem się źle i chciałem, jak najszybciej wrócić do domu, do Rafaela. I chociaż wiedziałem, że pewnie nie będę miał tyle odwagi, by mu to powiedzieć, chciałem poczuć się bezpiecznie, a najmilsze bezpieczeństwo dawała mi jego obecność. Nie musieliśmy się dotykać, nic mówić. Wystarczyłoby mi, żeby po prostu przy mnie teraz był. Jednak sam przed sobą wstydziłem się swoich myśli i dziwiłem się, że takie one właśnie są.
:Wracajmy już do domu, mamo. Nie mogę tu już dłużej zostać: - szliśmy powoli przez las. Czułem się przygnębiony. Myśli o dawnej sforze ciągle mnie gnębiły. W głowie mi szumiało i czułem mdłości. Gdy dotarliśmy do domu wróciliśmy do naszych ludzkich form. Spojrzałem na mamę, uśmiechając się smutno.
- Idź, ja muszę ochłonąć. – czułem, jak w moich oczach zbierają się łzy. Mama przytuliła mnie lekko i weszła do środka. Odetchnąłem głęboko i usiadłem na schodkach prowadzących do domu. Po policzku spłynęły mi pierwsze łzy. W tym momencie czułem się taki pusty, samotny. Chłodny wiatr owiał moje ramiona, a ja wzdrygnąłem się. Nie mogąc dłużej tego wytrzymać wbiegłem do domu.
:Ich tu nie ma, prawda? Wygląda tu tak, jakby wszystko było dobrze. Wydaje mi się, jak byśmy właśnie wrócili z miasta do domu: - powiedziałem.
:Tak, ale rzeczywistość jest inna. Teraz nasz dom jest gdzieś indziej… choć ciężko jest w to uwierzyć : - powiedziała mama i ruszyła w stronę naszego dawnego domu. Chcąc dać jej trochę czasu, zacząłem obchodzić cały teren. Wszędzie jeszcze widziałem ślady mojej rodziny, przyjaciół. Odetchnąłem bezgłośnie. Moje serce kołatało w mej piersi coraz prędzej. Nie podobało mi się to uczucie. Czułem się źle i chciałem, jak najszybciej wrócić do domu, do Rafaela. I chociaż wiedziałem, że pewnie nie będę miał tyle odwagi, by mu to powiedzieć, chciałem poczuć się bezpiecznie, a najmilsze bezpieczeństwo dawała mi jego obecność. Nie musieliśmy się dotykać, nic mówić. Wystarczyłoby mi, żeby po prostu przy mnie teraz był. Jednak sam przed sobą wstydziłem się swoich myśli i dziwiłem się, że takie one właśnie są.
:Wracajmy już do domu, mamo. Nie mogę tu już dłużej zostać: - szliśmy powoli przez las. Czułem się przygnębiony. Myśli o dawnej sforze ciągle mnie gnębiły. W głowie mi szumiało i czułem mdłości. Gdy dotarliśmy do domu wróciliśmy do naszych ludzkich form. Spojrzałem na mamę, uśmiechając się smutno.
- Idź, ja muszę ochłonąć. – czułem, jak w moich oczach zbierają się łzy. Mama przytuliła mnie lekko i weszła do środka. Odetchnąłem głęboko i usiadłem na schodkach prowadzących do domu. Po policzku spłynęły mi pierwsze łzy. W tym momencie czułem się taki pusty, samotny. Chłodny wiatr owiał moje ramiona, a ja wzdrygnąłem się. Nie mogąc dłużej tego wytrzymać wbiegłem do domu.
***
Rafael
Po około trzech godzinach Nathaniel z
Elizabeth wrócili do domu. Kobieta przytuliła chłopaka i weszła do środka
zostawiając go na dworze. Odszedłem od okna i podszedłem do niej i uśmiechnąłem
się niepewnie.
- Jak on się trzyma? - zapytałem zmartwiony.
- Wiesz… Rafaelu, idź do niego. Ja radzę sobie jakoś z tą sytuacją, ale on… jest młody i nie jest mu łatwo się pogodzić. Był bardzo zżyty z moim mężem, przez co niełatwo mu to przyjąć do wiadomości. On czuje się samotny... ja widzę to w jego oczach. Mój syn teraz cię potrzebuje, nawet jeśli nie chce się przyznać sam przed sobą do tego, to tak właśnie jest. – powiedziała i ruszyła w stronę swojej sypialni.
Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać. Postanowiłem poczekać na dole na chłopaka. Gdy po pół godzinie usłyszałem trzaśniecie drzwi ruszyłem od razu do sypialni, do której przed chwilą pobiegł chłopak. Nathaniel siedział na swoim łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Ramiona trzęsły mu się pod wpływem szlochu wyrywającego się z jego piersi. Usiadłem obok niego i dotknąłem lekko jego ramienia. Chłopak momentalnie zerwał się z miejsca, siadając okrakiem na moich kolanach. Zarzucił mi ramiona na szyję, chowając swoją twarz w mojej piersi, wtulając się. Czułem, jak jego słone łzy moczą mi koszulkę. Pogłaskałem go uspokajająco po głowie.
- Ciii… już. Wszystko jest dobrze. Teraz jesteś już ze mną i nic się złego nie może stać. Wiem, że boli strata bliskich i uwierz mi, gdybym mógł ci ich zwrócić - zrobiłbym to. Ale nie potrafię. Mogę ci tylko obiecać, że będę zawsze obok ciebie.- Nathaniel spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
- Obiecujesz? - zapytał niepewnie.
- Tak, obiecuję, aniołku.
Tej nocy jeszcze długo siedzieliśmy razem, tuląc się do siebie. Nathaniel jeszcze nie raz płakał w mych ramionach, ale nie przeszkadzało mi to wcale. Cieszyłem się jego bliskością oraz tym, że obdarzył mnie w jakimś stopniu zaufaniem.
- Jak on się trzyma? - zapytałem zmartwiony.
- Wiesz… Rafaelu, idź do niego. Ja radzę sobie jakoś z tą sytuacją, ale on… jest młody i nie jest mu łatwo się pogodzić. Był bardzo zżyty z moim mężem, przez co niełatwo mu to przyjąć do wiadomości. On czuje się samotny... ja widzę to w jego oczach. Mój syn teraz cię potrzebuje, nawet jeśli nie chce się przyznać sam przed sobą do tego, to tak właśnie jest. – powiedziała i ruszyła w stronę swojej sypialni.
Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać. Postanowiłem poczekać na dole na chłopaka. Gdy po pół godzinie usłyszałem trzaśniecie drzwi ruszyłem od razu do sypialni, do której przed chwilą pobiegł chłopak. Nathaniel siedział na swoim łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Ramiona trzęsły mu się pod wpływem szlochu wyrywającego się z jego piersi. Usiadłem obok niego i dotknąłem lekko jego ramienia. Chłopak momentalnie zerwał się z miejsca, siadając okrakiem na moich kolanach. Zarzucił mi ramiona na szyję, chowając swoją twarz w mojej piersi, wtulając się. Czułem, jak jego słone łzy moczą mi koszulkę. Pogłaskałem go uspokajająco po głowie.
- Ciii… już. Wszystko jest dobrze. Teraz jesteś już ze mną i nic się złego nie może stać. Wiem, że boli strata bliskich i uwierz mi, gdybym mógł ci ich zwrócić - zrobiłbym to. Ale nie potrafię. Mogę ci tylko obiecać, że będę zawsze obok ciebie.- Nathaniel spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
- Obiecujesz? - zapytał niepewnie.
- Tak, obiecuję, aniołku.
Tej nocy jeszcze długo siedzieliśmy razem, tuląc się do siebie. Nathaniel jeszcze nie raz płakał w mych ramionach, ale nie przeszkadzało mi to wcale. Cieszyłem się jego bliskością oraz tym, że obdarzył mnie w jakimś stopniu zaufaniem.
Piękny rozdział:)
OdpowiedzUsuńNat z Alexem bardzo mi się podobali. On ma podejście do dzieci.:D
Fajny pomysł z tą mową w wilczej formie. Ciekawy.
Ale miałam nadzieje na dłuższe sceny Rafaela i Nataniela. Będą ciekawą parą ale jest ich jak na razie bardzo mało.
Już czekam na kolejny.
Dużo dużo weny i chęci:)
Czemu taki krótki? Jesteś okrutna. Ale świetne
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę ale nie umiem do końca ,,przelać" myśli na klawiature ;)
UsuńMam to samo XD
UsuńDlatego nie które moje rozdziały są za krótkie ^^
Rozdział był świetny i taki cudny <3
Chociaż trochę krótki ale i tak dobry
Nie wykryłam żadnych błędów XD
Czekam na kolejny <333333333
Pozdrawiam Mito <3
Witam. Zgodzę się z moimi poprzednikami,że za krótki rozdział. Opowiadanie jest co raz bardziej wciągające. Z nie cierpliwością czekam na dalsze losy bohaterów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzepiękny rozdział, chcę więcej.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Rozdzialik jak zawsze super :) Nowe opko nowe odczucia.
OdpowiedzUsuńCo do Bety - fajnie że jest, niech troszkę się postara, albo czytajcie obydwie do znudzenia ... jest parę błędów, dla mnie nie rzucających się w oczy, jednak szczerze, treść lepsza niż poprzednie rozdziały (stylistycznie i ortograficznie :)) A treść ? szybka akcja na początku, teraz spowolniła, i myślę, że w tym tempie ( ale też nie za wolno i bez opisówek przyrody :) ) możesz skpokojnie skończyć to opko i zacząć kolejne. Doświadczenie czyni mistrza :)
I ja też uwielbiam Luane, z którą jestem od Jej pierwszego opowiadania "Niemożliwa miłość".
Pozdrawiam i życzę weny .
fankayaoi
Hej, dzięki za przeczytanie opka i komentarz <3 Nath i Alex są zabójczo uroczy, zwłaszcza Alex-wilczek, rozpływam się :D I Rafael pocieszający Nathaniela, słodziaki... Tylko nie wiem czy to coś u mnie nie tak, ale w tym rozdziale linijki tekstu są bliżej siebie niż w pozostałych i strasznie to utrudnia czytanie ;-; Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba *.* wiem, że tekst się zlewa w tym rozdziale ale nie umiem tego naprawić >.< Pistaram się to jednak naprawić :)
UsuńJak mogli tego małego faktu nie wytłumaczyć Alexowi. Jak nikt mógł mu nie kazać szukać wilka... Biedny szczeniak. Ale na szczęście otrzymał pomoc. Dobrze, że Rafael dba o Nathaniela. I że jego mama jest taka urocza, doskonale wiedząc co zrobić. Nie wiem czy opowiadanie skończy się happy endem. Niestety. Nie mam co do tego jeszcze planów. Na razie będzie się trochę działo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
LM
Witam serdecznie - jestem Damiann ^ ^
OdpowiedzUsuńNajpierw moje uwagi co do opowiadania.
Jesli piszesz o Sarze, to lepiej by bylo gdybys pisala o niej jako ,,kobiecie'' nie ,,dziewczynie'', bo ma syna, a ta druga forma brzmi tak jakby ona tego Alexa miala majac 15 lat.
Jak opisywalas przemiane Alexa to bylo takie bez emocji, takie krociotkie i wedlug mnie Rafael powinien przezyc malutki szok jak zobaczyl Natha. Wiesz.. och jaki piekny, jaka ma sliczna siersc :P
Bardzo dziwne jest to, ze ponad 120 (?) wilkow zginelo w tym pozarze! Przeciez to niemozliwe. Sa silni, mogli sie zmienic, a umarli , bo ktos podpalil ich osade?
Nie podoba mi sie to, ze Nathaniel od razu traktuje Olivie jak siostre
Nie ukazalas jak sie poznaja, nie napisalas nic szczegolnie o Olivii.. w ogole to ona cholernie mnie wkurza >.<
Mam prosbe. Czy moglas bys zmniejszyc ta czcionke i nie pisac jej ,,ukosem''. Niestety mam wade wzroku i strasznie mnir bola oczy po dluzszym czytaniu, a opowiadanie iest wciagajace i nie chce robic przerw w czytaniu :(
Troszke bledow jest i od dzisiaj bede Ci je wytykal! :D
A teraz co mi sie podoba w opowiadaniu.
Nathaniel! Jest cholernie przystojny! Taki delikatny, ale zarazem seksi :D
Lubie tez Krystiana! Mam nadzieje, ze znajda tego Lucasa (?) i Nath go zobaczy i sie poplacze i bedzie akcja i w ogole :D
Mam prosbe (druga chyba). Czy moglabys mnie informowac o notkach na gg? (39080068).
Pozdrawiam
Damiann
Witaj Damianie ciesze się, że tu zajrzałeś :) Krytyka mi nie przeszkadza, a jest potrzebna by dostrzegać swoje błędy >.< Co do treści pożar wydał mi najlepszym rozwiązaniem by wszyscy zgineli. Wiem, że może brakować opisu Olivii czy kogoś Innego ale czasem mi to gdzieś ucieka.
UsuńJeśli chodzi o czcionke to nie wiem dlaczego się taka robi postaram się to zmienić :) Mogę cię powiadamiać tyle że nie mam gg. Notatki pojawiają w każdy czwartek mimo to jeśli chcesz to to jest mój email
ofeliaroseopyaoi@gmail.com odezwij się to będę powiadamiać Cię drogą meilowom :)
Witam,
OdpowiedzUsuńcudowny dobrze, że Rafael buł przy Nathanielu, Alexowi w końcu udała się przemiana w wilka dzięki pomocy Nathaniela
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział, jak dobrze, że Rafael był przy Nathanielu... och fantastycznie Alexowi udała się w końcu przemiana w wilka dzięki pomocy Nathaniela... ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniale, dobrze, że jednak Rafael był przy Nathanielu... och fantastycznie Alexowi udała się w końcu przemiana w wilka i to dzięki pomocy Nathaniela... ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza