***No i przyszedł czas na epilog. Mam nadzieję, że mimo moich kiepskich początków będziecie dobrze wspominać to opowiadanie. liczę również, że zajrzycie na mojego nowego bloga Kwiat Przyjaźni. Już dzisiaj pojawi się na nim prolog. Tak więc zapraszam. P.S. W sobotę bądź poniedziałek/wtorek możecie się spodziewać one-shota na Szalone Fantazje Dwóch Yaoistek.
Rafael
Siedziałem
w gabinecie razem z Nathanielem. Do narodzin naszego dziecka zostało
około tygodnia, więc nie spuszczałem go, nawet na chwilę, z oczu chcąc byc przy nim. Właśnie wypełniał kolejne raporty, a mój ukochany spokojnie siedział na krześle.
-Wiesz,
ja chyba się położę.- powiedział, chcąc się przenieść na
kanapę. Wstał ze swojego siedzenia i pisnął nagle. Jego twarz wykrzywił grymas bólu. Podszedłem przestraszony do niego, obejmując
ramieniem.
-Wszystko
dobrze? Co cię boli? - zapytałem podenerwowanym głosem.
-Chyba
mam skur…och, cholera! Tak, mam skurcze i…- zobaczyłem, jak po
jego nogach zaczyna coś spływać.- O, Luno, wody mi odeszły!
Słysząc
to, wziąłem ostrożnie go na ręce i zaniosłem do naszej sypialni.
Położyłem Nathaniela delikatnie na łóżku w naszej sypialni.
Jego twarz była napięta i wykrzywiona w grymasie bólu. Oczy miał
zamknięte, a po jego czole zaczęły spływać pierwsze krople potu.
Wyciągnąłem czym prędzej telefon z kieszeni. Po dwóch sygnałach
w słuchawce usłyszałem głos Josha.
-Halo?
-Josh,
zaczęło się. Nathanielowi przed chwilą wody
odeszły.- powiedziałem przejętym głosem.
-W
porządku, za dziesięć minut będę. Bądź przy nim cały czas.-
powiedział i się rozłączył.
Podszedłem
do męża, który właśnie gładził się po brzuchu, oddychając
głęboko. Usiadłem na brzegu łóżka, patrząc na niego niepewnie.
-Jak
się czujesz?- zapytałem, nie wiedząc, co mogę dla niego zrobić.
-W
porządku, choć boli...ach, jak nie wiem co, to gdy gładzę
delikatnie brzuch, odczuwam to mniej.- powiedział blady.- Za ile
będzie Josh? Wolałbym nie rodzić sam i tak mam ochotę panikować.-
powiedział. Pogłaskałem go delikatnie po głowie.
-Za
niecałe dziesięć minut powinien tu być, nie masz o co się
martwic.- położyłem swoja dłoń obok jego. Czułem, jak nasz syn
kotłuje się w środku. Byłem zaskoczony siłą jego ruchów. Gdy
lekarz nareszcie się pojawił, wszystko poszło w tempie
ekspresowym. Nathaniel został rozebrany od pasa w dół i ułożony
w odpowiedniej pozycji, a ja zostałem wyproszony. Gdy zostałem sam,
na korytarzu zacząłem dzwonnic do całej rodzinki. Niedługo
później byli ze mną już Kris, Sara, Olivia, Nick, Elizabeth oraz
Adrian z Mickiem i ich małym synkiem.
Krążyłem
niespokojnie po korytarzu, rozumiejąc zachowanie Adriana sprzed paru
miesięcy. Słyszałem okrzyki bólu dochodzące z pokoju, które nie
dawały mi spokoju. Gdy tylko usłyszałem płacz dziecka,
zatrzymałem się w miejscu, lecz drzwi się nie otworzyły strach
chwycił mnie za serce. W domu panowała przytłaczająca cisza.
Chciałem wbiec do pokoju, lecz powstrzymały mnie ramiona Krisa i
Adriana, przytrzymujące mnie w miejscu.
-Spokojnie.
Na pewno zaraz ktoś po ciebie wyjdzie. Nie wchodź tam i nie
przeszkadzaj.- słysząc naganę w glosie mojego brata, poczułem
się, jakbym znów był paroletnim chłopcem. Zaprowadzony usiadłem
na krześle, nerwowo postukując nogą. Gdy pół godziny później
drzwi nareszcie się otworzyły, zerwałem się z miejsca, jak
oparzony.
-I
co z nimi? - zapytałem.
-Wszystko
w porządku. Chłopiec jest cały i zdrowy…-odetchnąłem słysząc
jego słowa.-…a z Nathanielem też jest już wszystko dobrze.
Wystąpił lekki krwotok. Ale sytuacja jest opanowana. Możesz wejść
i ich zobaczyć, alfo.- na drżących nogach wszedłem do pokoju. Na
środku łóżka leżał mój mąż. Był blady, a jego oczy
błyszczały niezdrowym blaskiem. Uśmiechał się jednak łagodnie,
wpatrując się w zawiniątko leżące obok niego.
-Spójrz,
to nasz synek.- odezwał się cicho głosem pełnym emocji. Usiadłem
ostrożnie za jego plecami, by po chwili objąć go ramieniem i
spojrzeć na nasze dziecko.
-Jest
prześliczny - powiedziałem szczęśliwy. Chłopiec miał mnóstwo
jasnych włosków na głowie. Gdy poczułem, jak ciało chłopaka się
spina, spojrzałem na niego zaskoczony.
-Myślisz,
że…ona też by… taka była?- zapytał, po czym zaniósł się
cicho szlochem. Przytuliłem go mocniej do siebie.
-Nie
wiem tego, aniołku. Ale jest jedna rzecz, która wiem na pewno.
Teraz mamy naszego synka i musimy się tym cieszyć. W końcu
nadejdzie także czas, kiedy będziemy mieć i naszą córeczkę przy
sobie. Przeuroczą, słodką dziewczynkę, za którą kawalerowie
latali będą, skłonni zrobić wszystko, aby pozyskać choć trochę
jej uwagi. Jak za naszą Olivią. Nadejdzie jeszcze tan czas.
Obiecuję ci to. - Nath pokiwał głową i otarł łzy, spoglądając
na chłopca w jego ramionach.
-Laffayet
Angelo.- spojrzałem na niego zaskoczony.- Chcę, by się tak
nazywał. - Kiwnąłem głowa.
-W
porządku. Pasuje do niego idealnie.- powiedziałem i pocałowałem
go delikatnie w usta.- Dziękuję, aniele. Nawet nie wiesz, ile
wniosłeś szczęścia do mojego życia.- w jego oczach znów
zalśniły łzy. Przysunął się bliżej mnie, opierając głowę o
mój tors.
-Właśnie,
że wiem, bo ty mi dałeś dokładnie to samo.
,,Tak,
nawzajem daliśmy sobie dom, rodzinę, miłość i szczęście. Oby
to trwało już wiecznie." Pomyślałem, patrząc na
usypiającego Nathaniela i naszego synka.
Epilog
Nathaniel
*16
lat później*
Był
wczesny sobotni poranek, a mnie obudziło pukanie do drzwi. Po chwili
ujrzałem w progu małą postać o długich, kręconych, brązowych
włosach i zielonych oczach. Uśmiechnąłem się do mojej córki
zachęcająco. Vannesa, widząc to, czym prędzej podeszła do łóżka
i wdrapała się na nie, by położyć miedzy nami. Rafael, gdy tylko
ją wyczuł, otworzył oczy i pocałował w czółko.
-Co
się stało, księżniczko? Dlaczego nie śpisz?- zapytał mężczyzna,
przeczesując delikatnie jej włosy. Ja, zadowolony, ułożyłem się
z powrotem wygodnie na poduszkach i przytuliłem córeczkę do
siebie, posyłając mojemu mężowi szeroki uśmiech.
-Ja
nie wiem.- mruknęła sennie trzylatka.- Bo ja się obudziłam. Nie
chciałam was budzić, więc poszłam do blaciska, ale on się stroi
przed lustrem i lobi śmieszne miny. Nie dałabym lady u niego
zasnąć.- powiedziała, chichocząc. Słysząc to, przykryłem ja
kołdrą i pocałowałem w policzek.
-Wiesz,
twój braciszek ma dzisiaj urodziny. Zależy mu, żeby dobrze
wyglądać.- powiedziałem cicho, widząc, jak oczka zaczynają się
jej zamykać.- Ale my mamy czas i możemy jeszcze trochę pospać.
Zgadzasz się na krótką drzemkę?- zapytałem szeptem, widząc, że
Vanessa już śpi.
-Ta…-
rozbawiony spojrzałem na Rafaela.
Przez
ostatnie 16 lat moja miłość do niego stała się jeszcze głębsza.
Mimo sporadycznych kłótni, nie wyobrażałem sobie życia bez
niego. Trzy lata temu na świat przyszła nasza kochana Vanessa.
Teraz znów się spodziewałem dziecka, o czym jednak w domu nikt
jeszcze nie wiedział.
Rafael
w ciągu tych minionych lat otworzył jeszcze jeden wspólnie klub z
Krisem. Sam Kristian cieszył się swoim drugim dzieckiem. Mały Tom
był w wieku Vanessy. Był jednak o wiele bardziej rozbrykany, niż
jego starszy brat. Wszędzie go pełno i mimo że ma dopiero trzy
lata, to potrafi wpadać w OGROMNE kłopoty.
Olivia
i Nick rytuał połączenia przeszli stosunkowo niedawno. Po
burzliwych i dość ostrych kłótniach oraz rozstaniu na pewien czas
nareszcie się połączyli. Dużo do ich rozstania przyczynili się
rodzice mężczyzny, ale jak to dziewczyna najczęściej mówiła, to
już przeszłość i trzeba się pogodzić z jej wszystkimi
aspektami. Nick jednak, mimo że utrzymuje kontakt z rodziną, nie
jest on tak bliski, jak kiedyś. Nie potrafi im zapomnieć tego, co
musieli przejść z Olivią, by być razem. Teraz jest jednak dobrze
i mogą się cieszyć wspólnie dwumiesięczną, śliczną córeczką.
Zmiany
dosięgły również moją mamę. Gdy Rafael któregoś lata uległ
wypadkowi była konieczna operacja nogi. Pomagał mu wtedy lekarz z
watahy północnej - Steve. Był on wdowcem, jak moja mama i
zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Za miesiąc miał się
urodzić mój braciszek. Do tej pory cieszę się, jak głupi. Od
śmierci mojego taty marzyłem, by mama znalazła jeszcze szczęście
przy boku jakiegoś mężczyzny. Dlatego jestem naprawdę szczęśliwy,
że Steven otoczył ją opieką i miłością. Zamieszkała razem z
nim, w jego domu na terenie północnym. Ciężko było mi ją
przekonać do tego, ale udało się.
Co
do sfory północnej, to cieszy się ona dobrobytem i spokojem. Mick
i Adrian wychowali spokojnie Felixa na wspaniałego chłopaka. Już
niedługo ma on zamieszkać u nas z... Alexem, który się okazał
jego partnerem. Teraz męczą się oni z podwójnym utrapieniem -
bliźniakami Mattem i Olivierem. Chłopcy mają już po sześć lat i
dokazują ile wlezie, często wciągając w to Toma, przez co nie raz
zarówno Mick, jak i Sara wyrywają sobie włosy z głowy. Ale mimo
to, żyją szczęśliwie.
Przez
te lata wszystko się unormowało i teraz wszyscy korzystamy ze
szczęśliwych chwil, jakie daje nam codzienność. Wydawało mi się
jednak, że dzisiaj coś się zmieni wstrząsając naszym poukładanym
życiem.
Pogrążony
w myślach, nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem. Obudził mnie
ciepły dotyk na policzku. Otworzyłem oczy i ujrzałem uśmiechniętą
twarz Rafaela nad sobą.
-No,
aniołku, trzeba wstawać. Za dwie godziny zaczną pojawiać się
goście, a was trzeba jeszcze nakarmić. – powiedział, kładąc
dłoń na moim jeszcze płaskim brzuchu. Spojrzałem na niego
zaskoczony.
-Skąd
ty...?-zapytałem.
-Nath,
zbyt dobrze cię znam, a ostatni raz głaskałeś się tak po brzuchu
podczas ciąży z Vanessą.- powiedział, na co spłonąłem
rumieńcem. Ten pocałował mnie tylko w policzek, pomagając wstać
z posieli.
***
Około
godziny później szedłem po schodach z moją córeczką na rękach
do sypialni solenizanta. Zapukałem niepewnie. Vannesa zadowolona, że
stoimy pod drzwiami jej brata zapukała mocno swoją malutką rączką,
uśmiechając się rozkosznie. Lafayette otworzył drzwi,
patrząc na nas zaskoczony.
-Coś
się stało? - zapytał. Pokręciłem głową i opuściłem małą na
podłogę, z czego ona skorzystała chętnie i przytuliła się do
nóg chłopaka.
-Laffayet, wszystkiego
najlepszego! - wykrzyknęła radośnie, za co została nagrodzona
buziakiem. Uśmiechnąłem się rozbawiony wiedząc, że dziewczynka
od tygodnia składa mu życzenia urodzinowe.
-Dziękuję.
-Jesteś
gotowy na przyjęcie? Goście się już schodzą, a ty nie pokazałeś
się dzisiaj na dole ani razu. - powiedziałem.
-Tak,
wszystko jest dobrze, po prostu musiałem się wyszykować, a nie
chciałem, by ciocia Olivia mi pomagała. Zejdę na czas, spokojnie.-
powiedział i cmoknął mnie w policzek.
O
piętnastej wszyscy goście byli już u nas. Członkowie sfory,
rodzina oraz Mick i Adrian z dzieciakami. Wszyscy czekaliśmy,
aż Lafayette zejdzie do nas. Nagle drzwi do domu się
otworzyły, a przez nie wszedł... Caleb? Mężczyzna nie pojawił
się tu od szesnastu lat. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.
Rafael przypatrywał się mu chwilę, po czym uśmiechnął łagodnie.
-Witajcie
- Powiedział uprzejmie, kłaniając się lekko.
-
Daj spokój, Caleb. Nie musisz tak oficjalnie.- powiedziałem z
uśmiechem, przytulając się do boku mojego męża.
-Miło
cię znów widzieć, Calebie. Cieszę się, że wróciłeś nareszcie
do domu. – powiedział. Chciał coś jeszcze dodać, ale słysząc
kroki dobiegające od schodów, wszyscy się odwróciliśmy. U
szczytu schodów pojawił się Laffayet. Wyglądał naprawdę dobrze,
w błękitnej koszuli i pokręconych lekko włosach. Wszyscy goście
patrzyli na niego, przez co jego policzki zarumieniły się
uroczo. Spojrzał na nas zawstydzonym wzrokiem. Mimo
to, zaczął schodzić w dół z wysoko uniesioną głową
i z uśmiechem na ustach. Gdy był już na dole, potknął
się, przydeptując sznurówkę swoich tenisówek co dość
często mu się zdarzało. Upadłby, gdyby nie wpadł
wprost w ramiona Caleba. Mężczyzna spojrzał na niego z
szokiem wypisanym na twarzy.
Nagle
słodki zapach, który rozniósł się wokoło oraz gamy emocji na
twarzach stojącej na środku pary uświadomiły mi jedno: Laffayet
odnalazł swojego partnera. Widząc jednak niedowierzaniem, a także,
przerażenie na twarzy mężczyzny zrozumiałem, że może ich czekać
długa droga do połączenia. Ale to otwiera już całkiem inną
historie.
***Koniec***
Mam dla was małą niespodziankę :*
Aby nie było pytań a co się działo dalej :D jutro dostaniecie dwa one-shoty
Felix/Alex
Laffayet/Caleb
Ale liczę, że dzisiaj zobaczę zarówno tutaj dużo komentarzy jak i pod prologiem nowego opka.
*.*
Troche to takie sztuczne, ze wszyscy dzieci dzieci i dzieci maja :p
OdpowiedzUsuńNathaniel w ciazy? Przeciez on juz taki staruszek. Ja bym nie chcial kolejnego dziecka ani brata. :D
Mam pytanie. Matka Nathaniela jest starsza od niego i ma dziecko? :/
Caleb.. Kto to jest? To nie ten lekarz nie? No powinnas napisac ile maja lat! I on i ten Laffayet :p
Opowiadanie super, bardzo mi sie podobalo, wszyscy wyrosli na gejow co jest oczywiste i ciut mnie denerwuje, ale da sie przezyc. Bylo duzo dramy, co mi bardzo odpowiadalo :D
Pozdrawiam
Damiann
A więc po kolei oni żyją wiecznie więc wiek nie ma znaczenia.. Elizabet jest od Nathaniela starsza o jakieś 200 lat
UsuńCaleb to nasz ukochany zdrajca >.<
a jeśli chodzi o to, ze każdy wyrósł na geja tooo....ich przeznaczenie wybrało im partnerów a nie partnerki *.*
Ciesze się że się opowiadanie podobało i liczę, że nowe opowiadanie też przypadnie ci do gustu :D
P.S. musisz mi wybaczyć, że większość bohaterów woli chłopców ;) moja wyobraźnia po prostu nie zna granic * albo głupota *
Wspaniałe zakończenie :)
OdpowiedzUsuńMnie bardzo się podoba duża ilość dzieci. W końcu to naturalna kolej rzeczy, no i dają rodzicom mnóstwo szczęścia.
Mimo, że na początku trochę ciężko mi się czytało to cieszę się że wytrwałam do końca. Naprawdę extra opko. Oby było więcej takich:)
Spodobało mi się ta część "16 lat później" I już nie mogę się doczekać tych one-shotów.
Pisz dalej bo naprawdę jest coraz lepiej.
Mam też nadzieje w przyszłości na jeszcze więcej wilczków lub innych zmiennokształtnych w opowiadaniach ( mam do nich słabość).
Podsumowywując całość naprawdę R-E-W-E-L-K-A
Cóż to tyle. Lecę czytać prolog nowego opka:)
Pozdrawiam
Weny życzę
lucynaleg
Opowiadanie od pierwszej chwili przypadło mi do gustu. A prolog był wspaniałym zakończeniem dobrze napisanej historii. A i jest szansa na spin-off:) Bardzo się cieszę że wszystko dobrze się skończyło i pozamykałaś wszystkie wątki tak bardzo zgrabnie.
OdpowiedzUsuńNo i już pędzę do nowego opowiadania:)
Całe opowiadanie śledziłam z wielką przyjemnością.Czekam na następne historie :-) Pozdrawia
OdpowiedzUsuńSzkoda że to już koniec ale mam nadzieje iż wkrótce ukaże się coś nowego:-)
OdpowiedzUsuńzapraszam na:
Usuńkwiat-przyjazni-ofelia-rose.blogspot.com
Szkoda, że to już koniec tak wspaniałej historii. Jakie to piękne,że wszystko skończyło się szczęśliwie. Piszesz wspaniale i chcę Ci podziękować za Twoją wspaniałą pracę. Mam nadzieję,że nie opuścisz nas.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S. Nie mogę się już doczekać one-shot's :)
Jak mówiłam, przeczytałam od nowa całą historię i przybywam z komentarzem. Podobał mi się Twój pomysł, a uwierz, że nie każda historia o zmiennych przypada mi do gustu ( a raczej przypadała, bo jakoś teraz nie widzę takich blogów). Fajnie pokierowałaś bohaterami, tekstem, nie zapomniałaś o niczym doprowadzając fabułę do szczęśliwego zakończenia. :)
OdpowiedzUsuńOstatnie rozdziały podobały mi się najbardziej. Przepiękny ślub, który wzruszył i późniejsze nieszczęścia spowodowane przez tego świra Lucasa ( jak ja go nie znoszę. Nie było mi go żal, kiedy Rafael wykonał na nim wyrok) sprawiły, że ryczałam jak bóbr. Kiedy Nath i Rafael stracili córeczkę... aż teraz serce się kraje. Bardzo te fragmenty łapały za serce. Na szczęście urodził im się synek, później po latach kolejne dzieci. I bardzo zainteresowałaś mnie Laffayetem i Calebem. O nich byłaby fantastyczna historia. Do tego przecież Caleb pomagał Lucasowi, a tu okazał się partnerem syna, kogoś kogo Lucas skrzywdził. Może kiedyś pokusisz się, by napisać o nich historię. Coś czuję, że byłaby naprawdę interesująca. :DDDD
Były małe zgrzyty, które zawsze mnie denerwują u innych autorek. Pisanie zdrobnieniami "paluszek" "główka" "brzuszek" u ciebie właśnie był ten brzuszek i sama w głowie poprawiałam sobie na brzuch. Tak się mówi do dzieci, a nie ważne czy Nath miał lub będzie miał 18 lat, czy 30 czy mniej, czy więcej nie jest dzieckiem. Takie zdrobnienia przywodzą na myśl, że dorosły facet mówi do dziecka z którym sypia. Wyeliminuj to i będzie jeszcze lepiej.
Podsumowując podobało mi się i chętnie przeczytałabym historię i Laffayet i Calebie. :D
Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu kolejnego opowiadania. ^^
Witam. No i opowiadanko dobiegło do końca. Z jednej strony smutno, że już koniec a z drugiej strony zakończyłaś je w dobrym momencie. Poznaliśmy ich życie pełne wrażeń i zdarzeń, tych szczęśliwych i tych bardzo smutnych. Natchnienia w następnych opowiadaniach. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam ponownie. Skąd pomysł na imię dla syna Nataniela i Rafaela - Laffayet?. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCóż moja beta :* uznała, że skrzywdzę chłopaka nazywając go Carmel ( miałam jeszcze kilka innych propozycji no ale...) więc zaproponowała mi imię Laffayet a mi się ono spodobało <3
UsuńPrzeczytałam chyba połowę rozdziałów, które zaniedbałam. I powiem szczerze. Cholera jasna, podoba mi się aż za bardzo. Jakoś się zapatrzyłam i umknął mi czwartek z epilogiem, ale nadgoniłam. Chciało mi się płakać jak umarła córeczka chłopaków. I miałam ochotę zrobić to samo co Rafael wilkowi. Mimo posiadania bety - wyłapałam kila ortografów, ale każdemu zdarza się, że coś umknie. Więc nawet ich nie przytaczam. Oprócz tego zastanawia mnie powrót Caleba i syn Rafa i Nataniela. Partnerzy... Chcę wiedzieć więcej. Może napiszesz o nich kolejne opowiadanie? Na początku nie miałam przekonania do twojego opowiadania. Mam nadzieję, że nie weźmiesz tego do siebie. Być może chodziło o błędy, literówki i czcionkę,której nienawidzę (bardzo przeszkadzała mi w odbiorze, bo skupiałam się na tym, że się wkurzam). Ale potem... coś mnie porwało, urzekło. Dlatego wolałam poczekać na całe opowiadanie. Teraz zabieram się za dwa dodatkowe rozdziały :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tego opowiadania, cieszy mnie, że wszystko się tam dobrze ułożyło... Nathaniel spodziewa się kolejnego dziecka, zastanawia mnie tylko czy Layfaield wie, że miałby siostrę bliźniaczkę....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńoch jakie wspaniałe zakończenie tego opowiadania, wszystko się dobrze tutaj ułożyło... och Nathaniel spodziewa się kolejnego dziecka, zastanawia mnie tylko czy Layfaield wie, że miałby siostrę bliźniaczkę....
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jakie wspaniałe zakończenie tego opowiadania, namy wspaniałey happy end...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza