czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział VII

  Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.                     

                       Nathaniel
Był niedzielny poranek. Nareszcie miałem dzień wolny od pracy. Planowałem pospać dłużej niż zwykle, ale przeszkodziło mi w tym pukanie do drzwi.
-Proszę. - zawołałem, niezadowolony. Do pokoju wszedł Rafael.
-Przepraszam, aniołku, że cię budzę, ale przyszedł do nas beta jednej z watah, żyjących w mieście. Jego alfa chce wykupić ziemie północną i wprowadzić się. Idę go oprowadzić, a ty, jako syn dawnego właściciela tych ziem, powinieneś być również obecny. - spojrzałem na niego, podenerwowany. Nie chciałem znów tam iść. Ciągle ciężko mi było przebywać w miejscu mojego dawnego domu.
-Dobrze już się zbieram.- odpowiedziałem szybko i miałem zamiar pójść do łazienki, gdy nagle znalazłem się w ciepłych ramionach mojego partnera.
-Hej. Spokojnie. Będę tam z tobą, nie masz się czym przejmować.- podniosłem na niego wzrok. Rafael uśmiechał się do mnie łagodnie, przeczesując moje włosy palcami.- Mam dla ciebie propozycję. Jak już wrócimy do domu to cię gdzieś zabiorę, dobrze?- kiwnąłem głową i pocałowałem go w policzek. Czując się pewniej niż przed chwilą, raźnym krokiem ruszyłem do łazienki. ,, Może ten dzień nie okaże się zły? "

                              ***
                           Rafael

  Szliśmy ścieżką przez las zbliżając się do celu. Nathaniel szedł obok mnie niepewnie, trzymając kurczowo moją dłoń. Zataczałem delikatnie kciukiem kółka na jego dłoni, starając się w ten sposób dodać mu otuchy. Obok nas szedł beta watahy Złocistych sadów.
-Ten las jest przepiękny.- odezwał się obcy wilk.- Mnóstwo przestrzeni dla wilków.
-Tak to prawda. Cały teren jest ogromny mam nadzieje, że jak się wprowadzicie to ustalimy wspólne warty, aby pilnować terenu. Liczę na przyjazne stosunki i współprace.- odpowiedziałem patrząc na mężczyznę wyczekująco. Byłem ciekaw, co on o tym myśli.
-Ależ oczywiście. Mój partner liczy na to, że nasze sfory będą się dogadywać. Jestem Mick.- przyjrzałem się mężczyźnie. Był to tak naprawdę jeszcze młody chłopak, choć na pewno starszy od mojego ukochanego. Był on wysoki o delikatnej budowie, choć było wyraźnie widać zarysowane mięśnie.
-Nathaniel.- chłopak uścisnął dłoń drugiego wilka, po czym się rozpromienił.- Nosisz w sobie młode.
- Tak, to prawda.- Mick uśmiechnął się delikatnie. Dopiero, gdy Nath powiedział na głos o ciąży chłopaka zauważyłem, że pachnie on mlekiem i różami*.
-Gratuluję.-również uścisnąłem jego dłoń.- Ja jestem Rafael.
Przez następne piętnaście minut szliśmy w ciszy. Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce młodemu becie zaparło dech w piersiach.
-Tu jest idealnie.- odrzekł, uśmiechając się zadowolony. Po odbudowaniu budynków po pożarze nie było śladu.-Na pewno się tu przeniesiemy.
-Cieszę się. To kiedy można się spodziewać, że zaczniecie się przenosić ?- zapytałem zainteresowany.
-Sądzę, że od przyszłego tygodnia zaczniemy się przenosić.
      Skierowaliśmy się z powrotem w las. Gdy wróciliśmy do naszej osady Mick poszedł ze mną do biura, by podpisać potrzebne dokumenty. Odprowadziliśmy go do bramy, gdzie stał jego samochód.
-Uważaj na siebie i dziecko.- powiedział Nath, z łagodnym uśmiechem.
-Na pewno będę, dziękuje Nathanielu. Do widzenia, alfo.- uścisnąłem jego dłoń i stanąłem obok mojego partnera. Po chwili jego samochód zniknął nam z oczu. Nathaniel stał przy mnie, szczerząc się wesoło.
-O co chodzi?- zapytałem zaskoczony.
-Och, nic.- odpowiedział lekko zawstydzony.- Po prostu widać, że jest bardzo szczęśliwy.- powiedział, po czym przeniósł na mnie wzrok.- To co, idziemy coś zjeść i jedziemy tam, gdzie mi obiecałeś?- zapytał i z radosnym błyskiem w oku ruszył w stronę domu.
   Patrzyłem za nim oczarowany. Ta radość rozjaśniała jego twarz powodując, że wyglądaj jeszcze piękniej. Miałem nadzieje, że kiedyś i my będziemy tak szczęśliwi. W tym momencie postanowiłem, że w przyszłości założę z moim ukochanym rodzinę i że będziemy żyć, jak w bajkach - długo i szczęśliwie.



                              ***
                        Nathaniel

   Jechaliśmy już od dobrej godziny. Cała podróż zaczęła mnie potwornie nużyć. Zerknąłem po raz kolejny na Rafaela.
-Daleko jeszcze?- zajęczałem zrzędliwie.
-Mówiłem ci już, że tak. Co najmniej jeszcze godzina.- odpowiedział, już lekko podirytowany.
-Ale ja nie mogę już wysiedzieć w tym aucie. Chciałbym rozprostować nogi.
-Rozprostujesz, gdy dojedziemy na miejsce.– odpowiedział mężczyzna, nie patrząc już na mnie. Po chwili dotarło do mnie, że musiałem naprawdę zdenerwować mojego partnera.
-Przepraszam. -odezwałem się skruszony.
-Za co? Przecież nic się nie stało. Mnie też droga się dłuży, ale krótsza droga jest teraz remontowana.- odpowiedział spokojnie.
-Czyli nie jesteś zły?- upewniłem się.
-Oczywiście, że nie, aniołku.- słysząc, jak po raz kolejny nazywa mnie ,,aniołkiem” uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek. Resztę drogi przejechałem już spokojnie nie przeszkadzając mojemu partnerowi.
    Godzinę później nareszcie się zatrzymaliśmy. Rozejrzałem się zainteresowany w około. Otaczała nas ogromna łąka pełna kwiatów. Dostrzegłem również niewysoki pagórek.
-Gdzie my jesteśmy?- zapytałem zdezorientowany.
-Na ,,Wilczym Pagórku”. Co roku w wakacje przyjeżdżają tu młode wilki z rożnych watah. Tutaj właśnie sto piętnaście lat temu moi rodzice się spotkali. Dla moich rodziców a także dla mnie i rodzeństwa to magiczne miejsce.- spojrzałem na niego zdziwiony. Rafael uśmiechał się łagodnie, rozglądając dookoła.
-Naprawdę? To niesamowite.- powiedziałem szczerze i zamyśliłem się na chwilę.- Tak właściwie to, gdzie są teraz wasi rodzice?
-Podróżują.- odpowiedział prosto.- Gdy dorośliśmy oddali sforę w moje i Krisa ręce i znów ruszyli w trasę.
-Muszą być niesamowitymi ludźmi.- powiedziałem niepewnie.
-Tak, są. Bardzo ich kocham. Piszemy do siebie regularnie. Wiedzą o tobie i są szczęśliwi, że cię mam.
-Wiedza? – spytałem zaniepokojony.- Ale ja...my...znaczy, tak naprawdę nawet...ja wiem, że...-zaczepem się plątać. Rafael przyłożył palec do mych ust.
-Spokojnie, aniołku, przecież to nic złego. Mamy czas. A moi rodzice wiedza, że odnalazłem wspaniałego partnera, którego próbuję zdobyć, i na którym mi zależy.- spojrzałem na niego zaskoczony.
-Naprawdę, zależy ci? Mimo wszystko?- nie mogłem w to uwierzyć.
-Oczywiście.- zapewnił łagodnie, przytulając mnie do swojej piersi.- Jesteś moim aniołkiem, moim skarbem. Ja cię kocham i wiem, że kiedyś i ty pokochasz mnie. Nie mam jednak zamiaru cię do niczego zmuszać. Jak zdecydujesz się mi zaufać i oddać serce, będę jeszcze bardziej pokazywać, jak bardzo jesteś ważny. Poproszę cię, abyś przeszedł razem ze mną rytuał połączenia. Będziemy ze sobą już na wieki szczęśliwi. Obiecuję.- słysząc jego deklarację, poczułem jak w moich oczach zbierają się łzy. Ukryłem twarz w jego piersi, wtulając się jeszcze bardziej. Staliśmy tak przez chwilę, aż Rafael się odezwał.- No, nie płacz. Chodź, przejdziemy się na pagórek. Widok z niego jest piękny.- uśmiechnąłem się do niego, a potem zebrawszy całą swoja odwagę, pocałowałem go prosto w usta. Czując to przyjemne ciepło rozpłynąłem się w jego ramionach. W tym momencie właśnie zrozumiałem, co czuję do Rafaela. Ja go kocham. Oderwałem się ostrożnie od jego warg i złapałem go za rękę.
-No, to chodźmy.- powiedziałem i pociągnąłem go za sobą. Szliśmy przez kwiatowy dywan. Dookoła nas pachniało niezapominajkami i fiołkami. Ptaki śpiewały wesoło. Cała atmosfera powodowała wewnętrzny spokój. Gdy nareszcie dotarliśmy na szczyt pagórka, położyłem się zadowolony. Odetchnąłem głęboko i zerknąłem na Rafaela. Przyglądał mi się intensywnie, z lekkim uśmiechem na ustach.
-Co mi się tak przyglądasz?- zapytałem lekko skrepowany.
-Wyglądasz ślicznie.- spłonąłem rumieńcem, słysząc to stwierdzenie.- Do twarzy ci w tych kolorach.- powiedział i położył się obok mnie.
Przez następne pół godziny grzaliśmy się spokojnie w promieniach słońca, trzymając się za ręce. Było to przyjemne uczucie. Lekki prąd przechodził między naszymi palcami. Czułem się szczęśliwy, jak nigdy.
-Dziękuję.- powiedziałem łagodnie.
-Za co, aniołku?- Rafael był zdziwiony.
- Za to, że jesteś teraz ze mną. – odpowiedziałem i znów zamknąłem oczy, by nacieszyć się jeszcze trochę ciepłem popołudniowego słońca.

                                        ***         

                             Mick

   Wyjechałem na drogę. Czekały mnie dwie godziny jazdy do domu. Spojrzałem na zdjęcie moje i Adriana. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Jestem już z nim od trzydziestu lat i jest to najlepszy czas w moim życiu. Wciąż ciężko mi uwierzyć, że mimo mojej przeszłości i pochodzenia mój mąż mnie zaakceptował.
,,Siedziałem skulony w klatce, więziony przez żelazne pręty. Obok mnie były postawione jeszcze cztery takie więzienia, jak moje. Były w nich uwiezione inne wilki. Byłem z nich najmłodszy i nigdy nie żyłem poza tym miejscem. Urodziłem się tu i miałem tu zostać do końca życia. W moich oczach, nie po raz pierwszy zebrały się łzy.
-No, no, piękny. Dziś twój wielki dzień, a ty płaczesz? No, nieładnie. Przecież już dzisiaj dostaniesz swojego pierwszego klienta.- wzdrygnąłem się, słysząc jego nieprzyjemny śmiech. Cofnąłem się w najdalszy kąt klatki. Dzisiaj były moje osiemnaste urodziny i właśnie dzisiaj kończyła się moja taryfa ulgowa. Próbowałem się wyciszyć i nie denerwować. Nasz powóz się zatrzymał. Słychać było kłótnie pomiędzy alfą tej sfory a moimi właścicielami. Ci, niewzruszeni pogróżkami, zaczęli wytaczać nasze klatki. Jasne, słoneczne światło poraziło mnie. Zamknąłem na chwilę oczy. Gdy je ponownie otworzyłem, rozejrzałem się dookoła. Nagle dostrzegłem alfę, betę i kilkoro strażników watahy, ale to nie oni byli ważni, tylko alfa. Jego wzrok porażał mnie i kusił.
-O, Luno.- to były pierwsze słowa, jakie wypowiedziały jego usta. W następnej chwili jego oczy zmieniły kolor na płonące złoto. Z jego gardła wydobyło się głośne warkniecie.- Radzę wam natychmiast wypuścić tego chłopaka z klatki, bo inaczej rozerwę wasze gardła na strzępy.  Macie. Wypuścić. Mojego. Partnera. JUŻ!- pierwszy raz w życiu widziałem jak moi właściciele trzęsą się przed kimś. Chwilę później zostałem wypuszczony z klatki i otoczony ciepłymi ramionami.”

 Tak, pierwsze spotkanie moje i Adriana na pewno było wyjątkowe. Później potrzebowałem dużo czasu, by stać się taki, jak teraz. Gdyby nie ukochany, który był cały czas blisko mnie, nie wiem, czy potrafiłbym się otworzyć na innych.
,,-No, Mick, chodź. Muszę z tobą porozmawiać.- spojrzałem na niego niepewnie. Mieszkałem tu już od roku, a mimo to nadal czułem się niepewnie poza domem i z dala od Adriana. Najlepiej czułem się w swojej sypialni, do której nikt nie miał wstępu poza mną. Mężczyzna poprowadził mnie ścieżka w głąb sadu. Po chwili zatrzymał się przy jednej z ławeczek, na której usiedliśmy.
-Wiesz...zdecydowaliśmy wraz z Oscarem, że przejmiesz jego stanowisko bety.- spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
-Co? Ale...ale ja przecież nie mogę. Nie dam sobie rady...jestem beznadziejny i...
-Poradzisz sobie. Kociaku, wierzę w ciebie.- przerwał mi Adrian i przytulił do siebie.”
  
Uśmiechnąłem się czule. Wiara we mnie dała mi naprawdę wiele. Jego pewność w moje siły pozwoliła mi uwolnić się z wnętrza mojej skorupy. Cierpliwość, z jaką do mnie podchodzi i czułość, dała mi poczucie bezpieczeństwa. Gdyby nie to, nie wiem, czy seks kiedykolwiek kojarzyłby mi się z czymś przyjemnym.
,,Od zawsze moją jedyną rodziną był mój tata. Nie znałem swojego drugiego rodzica. Po prostu, któregoś razu zmusili mojego tatę do usług bez zabezpieczeń, by zapewnić sobie młodszy towar. Mój tato, mimo swojej krzywdy, zawsze okazywał mi ogromną miłość. Był dla mnie jedynym wsparciem, aż do pewnej nocy. Miałem piętnaście lat, gdy to się stało. Przyszli do naszej przyczepy właściciele z trzema obcymi mężczyznami. My siedzieliśmy wspólnie w klatce, gdy wyciągnęli mojego tatę, oddając tym mężczyznom. Zmusili mnie, bym patrzył, jak go gwałcą dopóki się nie wykrwawił i umarł. Od tamtej pory śniłem o tym co noc. Tak było i tym razem. Zerwałem się z posłania i poszedłem czym prędzej do sypialni Adriana.
-Mick? Co sie stało?- przerażony nocną mara nie odezwałem się, tylko wtuliłem w jego ciepłe ramiona i rozpłakałem.- Kociaku, co jest?
-Ja...ja nie mogę zapomnieć tego widoku. To mnie ciągle prześladuje. Nie chcę skończyć, jak mój tata. Adrian, ty mnie kochasz, prawda ?- zapytałem drżącym głosem.
-Oczywiście, że tak i nie musisz się bać. Nie dam cię skrzywdzić- odpowiedział żarliwie i przytulił mnie mocno.- Chodź jeszcze spać.
-Ale ja... Adrian udowodnij mi, że przy tobie nic mi nie będzie. Wymarz ten okropny obraz z mojej głowy i...i kochaj się ze mną.”

   Od tamtej pory było tylko lepiej. Sny odeszły w niepamięć. Stałem się pewniejszy siebie, szczęśliwszy. Przeszliśmy wspólnie rytuał połączenia, a mój mąż dał mi szczęście w każdej postaci.
,, Siedziałem w salonie i oglądałem telewizję. Od trzech dni nie czułem się najlepiej, więc odpoczywałem teraz. Nagle do salonu wbiegł zdenerwowany kuzyn Adriana ze swoim partnerem.
-Mick, możesz nam pomóc? Nie możemy nigdzie znaleźć Angel.
-W porządku, idźcie przeszukać północną cześć sadu. Ja pójdę przeszukać południową.- odpowiedziałem spokojnie.
-Dziękuję. Na zewnątrz czeka Oscar, pójdzie z tobą.- powiedzieli i już ich nie było. Wstałem pomału z kanapy i wyszedłem na zewnątrz. Ruszyliśmy razem z mężczyzna w stronę sadów. W głowie mi się kręciło, ale próbowałem nie zwracać na to uwagi. Spróbowałem się przemienić, lecz otoczyła mnie ciemność.
  Gdy się obudziłem okazało się, że leżę na szpitalnym łóżku. Na salę wszedł Jeremy, jeden z naszych lekarzy.
-O, już nie śpisz. Czujesz się już lepiej?- kiwnąłem niepewnie głową.- Wyniki masz w normie, ale nie powinieneś się przemieniać przez następne pięć miesięcy.
-Co? Dlaczego?- zapytałem zdezorientowany.
-Jesteś w ciąży.”

   Pogładziłem się dłonią, po wciąż jeszcze płaskim, brzuchu. Moje kochane maleństwo. Wciąż jeszcze ciężko mi było w to uwierzyć. Im bliżej byłem domu, tym bardziej upewniałem się w przekonaniu, że powinienem nareszcie powiedzieć Adrianowi o ciąży.
   Zaparkowałem samochód pod domem. Wszedłem do środka, kierując się prosto do gabinetu mojego kochanka. Zapukałem lekko w drzwi i wszedłem do środka. Adrian siedział przy biurku i uzupełniał jakieś papiery.
-Cześć, skarbie.- odezwałem się od progu, uśmiechając się promiennie. Moj mąż podszedł do mnie i pocałował prosto w usta.
-Cieszę się, że cię widzę, kociaku. Jak negocjacje? Miejsce w porządku?- zapytał zaciekawiony.
-Tak, wszystko poszło świetnie. Las jest naprawdę piękny. Partner alfy jest naprawdę miłym wilkiem, polubiłem go. Zapowiedziałem, że od przyszłego tygodnia zaczniemy przeprowadzkę.
-To cudownie. W takim razie, jak już wróciłeś to może pójdziesz ze mną i paroma wilkami ze stada pobiegać? Obiecałem im trochę wolności i przyda mi się ktoś do pomocy w upilnowaniu ich.- spojrzałem na niego niepewnie.
-Ale ja...ja nie mogę się teraz zmieniać.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Co? Jesteś chory? Byłeś u lekarza? Mick czy to...- zakryłem mu usta dłonią, próbując zahamować jego słowotok.
-Spokojnie, nic mi nie jest. Po prostu, aż do porodu nie mogę się przemieniać, bo...-widząc jego rozszerzone źrenice zacząłem panikować.- może to zaszkodzić dziecku.
-Ty...jesteś w ciąży?- kiwnąłem niepewnie głową. Poczułem, jak wokół mojej tali zawijają się jego ramiona.- O, Luno! Skarbie, nawet nie wiesz, jak się cieszę.- mężczyzna pocałował mnie mocno w usta.- Kocham cię, kociaku. No, i nasze maleństwo, oczywiście, też.- na potwierdzenie swoich słów położył ostrożnie swoją dłoń na moim brzuchu i pogłaskał go delikatnie. W moich oczach zebrały się łzy. ,,Hmm...tak, jak mówiłem w dniu, gdy go spotkałem zaczęło się moje lepsze życie."



15 komentarzy:

  1. -Ten las jest przepiękny.- odezwał się obcy wilk.- Mnóstwo przestrzeni dla wilków.
    * - Ten las jest przepiękny – odezwał się obcy wilk. – Mnóstwo przestrzeni dla wilków.
    -Nathaniel.- chłopak uścisnął dłoń drugiego wilka, po czym się rozpromienił.- Nosisz w sobie młode.
    * - Nathaniel – chłopak uścisnął dłoń drugiego wilka, po czym się rozpromienił. – Nosisz w sobie młode.
    Przy pisaniu dialogów między słowem a myślnikiem odstęp. I trochę za dużo tych kropek w niektórych miejscach. :)
    Czasami brakuje „ą” i „ę” i taka literówka :
    -Tak to prawdę.
    * - Tak to prawda.

    Biedny Mick. :’( Tyle przeszedł i musiał patrzeć na śmierć ojca. Dobrze, że znalazł partnera, który się nim zajął i pozbawił go strachu przed innymi. I jeszcze dzieciaczek będzie <3
    Fajnie, że Nathaniel i Rafael wspierają się i poznają coraz lepiej.
    Nath robi się bardziej śmiały. *.*
    Czekam na next.
    T.I.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział, cieszę się, że się układa pomiędzy głównymi bohaterami. Wspaniałe wtrącenie historii Micka i jego partnera, mam nadzieję, że jeszcze wystąpią w tym utworze,a dziecko, które się urodzi, zostanie połączone z kimś ze sfory Rafaela. Brakowało mi tylko w tym rozdziale wątku o siostrze Rafaela i jej partnerze.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie wytrzymam do następnego czwartku

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,-Cieszę się. To kiedy można się spodziewać, że zaczniecie się przenosić ?- zapytałem zainteresowany.
    -Sądzę, że od przyszłego tygodnia zaczniemy się przenosić." za duzo przenosic! Zamiast tych dwoch daj "zmieniac polozenie" albo "przemiesczac sie". Cos w tym stylu, bo dwa powtorzenia powtorzenia psuja efekt.-Wiedza? – spytałem zaniepokojony.- Ale ja...my...znaczy, tak naprawdę nawet...ja wiem, że...-zaczepem się plątać. Rafael przyłożył palec do mych ust.
    -Spokojnie, aniołku, przecież to nic złego. Mamy czas. A moi rodzice wiedza, że..." ,,wiedzą" ( dwa razy) nie ,,wiedza" i ,,zacząłem".
    Na poczatku myslalem, ze Adrian zdradzi Mike, bo takie napiecie jal Mike jedzie samochodzem i w ogole. Szkoda, ze tak nie bylo :D
    Mam nadzieje, ze czesto o nim bedziesz pisac, bo mi przypadl do gustu! :3
    Skad Nathaniel wiedzial, ze ma mlode w sobie?
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem. Parę razy wpadła literówka, której nie wyłapałam, ale czytając ten rozdział i porównując go z dalszymi, które już sprawdziłam, stwierdzam, że idzie mi coraz lepiej i wraz z kolejnymi będzie jeszcze mniej korekty mojej pracy jako bety ;) Wyrabiam się z powrotem :D

      Pozdrawiam <3
      Oli

      Usuń
    2. Oj może się czasem zdarzyć, że czegoś nie wyłapiesz. I tak jesteś moją niezastąpioną betą :*

      Usuń
  5. Przepraszam za opóźnienie. Wczoraj nie miałam na nic czasu.
    Cieszę się że pokazałaś więcej naszej pięknej parki oni są słodcy a opis miejsca cudowny. Oby więcej takich spokojnych dni mieli.To pozwoli się im poznać/
    Podoba mi się wprowadzenie nowych postaci. Mam nadzieję że jeszcze do nich chociaż na chwilę wrócić. Mieli piękna wzruszającą historię.
    Już niecierpliwie czekam na kolejny tydzień.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, Mick jest taki kochany, już go lubię... Mpregi są świetne, lubię mpregi <3 No i Rafael, jeju, taki romantyk, słodcy są z Nathem x3 Jak na razie sama sielanka, mam nadzieję, że się to nie zepsuje, ale z drugiej strony nie może być zawsze różowo ;-;
    A Lucek jest dla Bastiena i Lawlieta matką, ale jako że ich ojciec odwrócił się ogonem, to tak naprawdę pełnił obie funkcje, a poza tym trudno tak określać go matką, skoro jest facetem xD" Ale on ich urodził, żeby nie było nieporozumień ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię mpregi. Kocham wręcz mpregi <3 i na pewno moje opowiadania często takie będą *.*

      Usuń
  7. Bardzo spodobała mi się historia Micka, super, że będzie o nim więcej w następnym rozdziale :-)
    Co do mpregów to kiedyś ich nie lubiłam, teraz nie przeszkadza mi to w czytaniu. Czasami nawet mi się to podoba :-)
    Cieszę się, że Nathanielowi i Rafaelowi tak dobrze idzie . Oby tak dalej :-)
    pozdrawiam i dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    wspaniały rozdział, Mick to nie miał za szczęśliwego życia dopóki nie poznał Adriana swojego partnera, który otoczył go opieką... no i Nathaniel zrozumiał, ze kocha Rafaela...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Sorki że tak po czasie ale wilcze mamy są w ciąży aż 2 miesiące a nie 6....

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    wspaniały rozdział, och Mick to nie miał za bardzo szczęśliwego życia... ale dopóki nie poznał Adriana swojego partnera, który otoczył go opieką... cieszę się bardzo, że Nathaniel zrozumiał, że kocha Rafaela...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    wspaniały rozdział, no tak Mick nie miał za szczęśliwego życia... ale potem poznał Adriana swojego partnera, który to otoczył go opieką i wszystko cudownie... cieszy mnie to, że Nathaniel zrozumiał, że kocha Rafaela...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń