czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział XII



Bardzo dziękuje za komentarze. Zapraszam również na mojego nowego bloga, którego prowadzę wspólnie z Mito Jeszcze dzisiaj pojawi się pierwszy rozdział tak więc do "usłyszenia"


Rafael

 Siedziałem w gabinecie razem z Adrianem, Nickiem i Krisem, planując nową ochronę sfory.
-Trzeba zwiększyć patrole. Nathaniel przyznał mi się, że widział Lucasa. Ten drań ukrywa się, gdzieś na terenie lasu.- wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.- Musimy pozbyć się go stąd jak najszybciej. Jego pobyt tutaj może niepotrzebnie zaszkodzić Nathanielowi. Nie chcę, by powtórzyła się sytuacja z dzisiaj.- powiedziałem stanowczo.
-W takim razie jutro wszystkie wilki muszą być czujne. Przyprowadzę ze sobą kilku zmiennych. Na przyjęciu będzie mnóstwo dzieciaków i dwóch ciężarnych. Ostrożności nigdy za wiele.- powiedział Adrian. Zdziwiłem się, słysząc jego słowa. ,,Skąd on może wiedzieć o ciąży Natha?"- Mick był przy twoim partnerze, gdy ten robił test.- odpowiedział na moje nieme pytanie.- Gratuluję, przyjacielu.
-Dziękuję.- przez następną godzinę omawialiśmy dokładną strategię i położenie wart. Po skończonej rozmowie poszedłem do sypialni. Mój aniołek leżał przytulony do mojej poduszki, przyciskając dłonie do swojego brzuszka. Uśmiechnąłem się z czułością. Poszedłem wziąć prysznic i po chwili wróciłem do łóżka. Nachyliłem się, by po raz kolejny dzisiaj pocałować jego brzuch. Jeszcze jeden całus w jego czoło i zasnąłem spokojnie, przyciskając do siebie swojego kochanka.


 
***

Nathaniel

  Obudziłem się rano w świetnym humorze. Szturchnąłem Rafaela delikatnie w ramie.
-Hej, obudź się. Musisz pomóc mi w... - nie zdążyłem powiedzieć nic więcej. Pobiegłem do ubikacji, by znów ,,bić pokłony" przed toaletą. Poczułem, jak ciepłe dłonie głaskają moje plecy. Rafael pomógł mi wstać z klęczek i podprowadził do umywalki.- Dziękuję.- powiedziałem słabo.
-Długo już się tak męczysz? Wcześniej nic nie zauważyłem.- powiedział zmartwiony.
-Od tygodnia... mniej więcej.- przyznałem szczerze. Widziałem jego zdziwienie.- Wiesz, starałem się zachowywać cicho, byś nic nie zauważył.- powiedziałem i spojrzałem na niego przepraszająco.
-Mój kochany głuptas.- wziął mnie na ręce i cmoknął w policzek zanosząc z powrotem do sypialni.- Trzeba się przebrać i zjeść śniadanie. O trzynastej zaczną pojawiać się goście.- szczęśliwy uśmiechnąłem się i pobiegłem do szafy. Piętnaście minut później byłem już na dole.
-Co na śniadanie?- zapytałem mamę, gdy tylko ją ujrzałem.
-A na co masz ochotę, skarbie?- zapytała i pocałowała mnie w policzek. Zamyśliłem się na chwilę. Przyszło mi na myśl, by zjeść naleśniki z syropem klonowym, hmm... i kakao, i ...ogórki kiszone. Oblizałem się mimowolnie. Po chwili zamurowało mnie jednak. Powiedziałem niepewnie. Mama uśmiechnęła się tylko i zaczęła szykować dla mnie posiłek.
-Jak już zjesz, zabieram cię do twojej sypialni. Musisz się ubrać porządnie i uczesać. Powinieneś wyglądać jak najlepiej na swoim przyjęciu urodzinowym.- Olivia uśmiechnęła się do mnie promiennie i wróciła do rozmowy z Nickiem. Mama postawiła przede mną talerz.
-Mmm, ale pachnie.- z zapałem wziołem się za jedzenie. Nagle poczułem delikatny pocałunek na czubku głowy. Za mną stał Rafael i przyglądał mi się lekko zdziwiony.
-Przepraszam, aniołku, że cię zapytam, ale... co ty właściwie masz na talerzu?- zerknąłem na niego lekko skrępowany.
-Ja... znaczy... - z pomocą przyszłą mi Sara.
-Co go stresujesz? Więcej zrozumienia dla ciężarnego, paskudo.- powiedziała, uderzając go lekko po głowie i uśmiechnęła się do mnie.
-Ja go wcale nie stresuję. Jak dla mnie może jeść, co tylko mu się zamarzy w końcu je teraz za troje.- powiedział i przeczesał moje włosy. Usiadł na krześle obok mnie i sam zabrał się za śniadanie. Gdy tylko skończyłem jeść odezwałem się do Olivii:
-To co, idziemy?
-Pewnie. Trzeba zrobić cię na bóstwo.
     

***

   Poszliśmy do mojej sypialni. Tam dziewczyna wzięła się od razu za przekopywanie mojej szafy. Po dłuższej chwili z triumfalnym okrzykiem wyszła ze sterty ubrań z wysoko podniesioną głową.
-Znalazłam. Jest idealna.- rzuciła w moją stronę jasno zieloną koszulę z rękawkami 3/4- Teraz jeszcze spodnie.
Godzinę później byłem nareszcie ubrany. Olivia posadziła mnie przed lustrem, chcąc jakoś ułożyć moje włosy. Ktoś zapukał do drzwi i je uchylił. W progu stał Mick.
-Mogę?- uśmiechnąłem się do niego radośnie.
-Oczywiście.- odpowiedziałem pogodnie.
-Słyszałem, że wczoraj nie czułeś się najlepiej.- powiedział, patrząc na mnie zmartwiony.
-Spokojnie, jest już dobrze.- powiedziałem i spojrzałem nieprzychylnie na to, co dziewczyna robiła na mojej głowie. Mick, widząc to poczochrał mnie lekko po włosach.
-Tak mu najlepiej. Chodźcie lepiej na dół. Goście już czekają.

***

      W ogrodzie otoczyła mnie masa gości. Wszyscy składali mi życzenia urodzinowe. Każdy chciał mnie uściskać lub porozmawiać przez chwilę. Po godzinie byłem nareszcie wolny. Usiadłem obok Micka i westchnąłem ciężko.
-Wreszcie dali ci spokój?- spojrzałem na niego krzywo.
-Już myślałem, że zwariuję.- poczułem, jak cieple ramie obejmuje mnie w tali. Rafael usiadł obok mnie i przysunął bliżej siebie.- Nie mogłeś mnie uratować od ich macek?- spojrzałem na niego oburzony.
-Och, skarbie, wszyscy chcieli cię tylko uściskać, to przecież nic złego.- mężczyzna pocałował mnie w policzek.- Spójrz lepiej, co twoja mama niesie.
   Odwróciłem głowę. Mama szła w moja stronę z ogromnym tortem w rękach. Podniosłem się z miejsca, gdy stanęła przede mną.
-No, skarbie, a teraz pomyśl życzenie.- powiedział do mnie wesoło. ,,Hmm, czy mogę czegoś chcieć? Mam ukochanego partnera, niedługo będą z nami bliźniaki czy jest coś jeszcze, …gdybym mógł przejść rytuał połączenia”. Z tą myślą zdmuchnąłem świeczki. Tort został postawiony na stoliku, a ja zacząłem go kroić. Gdy każdy dostał swój kawałek usiadłem z powrotem obok mojego przyjaciela. Spróbowałem ciasta. Było pyszne, krem miał lekki, przyjemny, owocowy smak. Mruknąłem zadowolony i przestałem zwracać uwagę na świat wokoło.
Nagle poczułem szturchniecie w bok. Podniosłem wzrok zaskoczony.
-Rany, jak twoja mama zrobiła ten tort. Jest przepyszny.- powiedział, patrząc na mnie zachwyconym wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niego przebiegle.
-Wiesz, jak chcesz, to mogę spróbować wyciągnąć od niej przepis, ale nie za darmo.- chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie.- Pojedziesz ze mną na zakupy. Poszukamy jakiś ładnych rzeczy dla maluchów, co ty na to? Między nimi będzie zaledwie kilka miesięcy różnicy, więc na pewno będą się razem bawić.- powiedziałem z uśmiechem
-Oczywiście, że z tobą pójdę.- odpowiedział.- Nath, a gdzie tak w ogóle jest twój Rafael?- rozejrzałem się zaskoczony i spojrzałem na chłopaka. Ten uśmiechnął się tylko do mnie szeroko i kiwnął głową w stronę wejścia do ogrodu. Spojrzałem tam. Muzyka i wszelkie rozmowy ucichły, a ja patrzyłem oczarowany. W moją stronę szedł mój ukochany z ogromnym bukietem czerwonych róż. Podniosłem się z miejsca i ruszyłem w jego stronę. Spotkaliśmy się w połowie drogi.
Zapach kwiatów odurzał przyjemnie, a łagodny wyraz jego twarzy poruszał moje serce. Rafael przyklęknął przede mną i wtedy dostrzegłem, że między tymi kwiatami była wsadzona jedna, samotna biała róża, a w niej… pierścionek. Spojrzałem na ukochanego zszokowany.
-Aniołku, wiesz, że Cię kocham i nikomu nie oddam. Dlatego chcę, byś związał się ze mną na zawsze. Obiecuje ci, że już zawsze będę Cię kochać, będę dobry, dam wspaniały rodzinny dom tobie i naszym maluchom. To co, zgadzasz się?- emocje chwyciły mnie za gardło. Ręce zaczęły mi się trząść, a z oczu popłynęły łzy. Czułem niepohamowaną radość.
-Tak… oczywiście, że tak.- nie mogłem nad sobą zapanować. Rafael wyjął pierścionek, ujął moją dłoń i założył mi go na serdeczny palec, po czym pocałował mnie czule w dłoń. Uśmiechnąłem się do niego i wziąłem róże. Odłożyłem je od razu i rzuciłem się na mojego partnera. Pocałowałem go mocno, przejeżdżając językiem po jego dolnej wardze.
-Kocham Cię, Rafael. Tak bardzo, że nie mogę bez ciebie żyć. Bądź już zawsze przy mnie.- powiedziałem zduszonym głosem.
-Oczywiście, że będę. Na zawsze, aniołku.

***

Rafael

   Wniosłem Nathaniela do sypialni. Położyłem go ostrożnie na łóżku i pocałowałem.
-Rany, jestem taki zmęczony.- mój aniołek westchnął ciężko i przytulił się do mojej piersi.
-Ojej.- westchnąłem teatralnie.- Sądziłem, że spędzimy ten wieczór w jakiś wyjątkowy sposób. No, ale cóż- spojrzałem na niego sugestywnie. Chłopak spłonął rumieńcem. Przysunął się do mnie nieśmiało i pocałował delikatnie w usta. Naparłem na niego nieco mocniej.
-Rafael… ale ja sam… znaczy się… sam nie wiem, czy my …- uśmiechnąłem się do niego rozbawiony.
-Możemy. Możesz być pewny.- ponownie połączyłem nasze usta i zacząłem zdejmować z niego ubrania. Lizałem i kąsałem każdy skrawek jego skóry. Nathaniel zaczął się wić i jęczeć.
-Proszę, zdejmij… moje…- ochrypły jęk wydostał się z jego piersi, przeszkadzając mu dokończyć zdanie.
-Co mam zdjąć, aniołku?- rozebrałem się do naga z przebiegłym uśmiechem na twarzy i pochyliłem nad nim, przygniatając go lekko.- No, malutki, powiedź, czego pragniesz.- polizałem jego twarde sutki. Chłopak krzyknął głośno.
-Zdejmij… spo-spodnie- wydyszał ciężko. Pocałowałem go w usta i zdarłem z niego zbędną garderobę. Wyglądał ślicznie z czerwonymi policzkami i świecącymi oczami.
-Kocham Cię, aniołku.- powiedziałem, przysunąłem się do jego gładkiej skóry. Nath zamruczał gardłowo.- A teraz rozluźnij nóżki.- chłopak wykonał polecenie i zaczerwienił się jeszcze bardziej. Nachyliłem się i pocałowałem lekko jego rozchyloną dziurkę, by skierować się po chwili w stronę jego jąder i męskości. Z jego czubka sączyły się białe, perliste, słone kropelki. Zlizałem je zachłannie.
-Rafael, proszę… zrób to…- mój anioł dyszał ciężko. Jego wzrok był pełen głodu i pragnienia. Nie chcąc go dłużej męczyć, wsadziłem pierwszy palec w jego dziurkę. Poruszyłem nim chwilę i zaraz dołożyłem kolejne dwa, trafiając idealnie w prostatę.
-Och, ja zaraz…!- słysząc to ścisnąłem mocno główkę jego penisa, nie pozwalając mu dojść.- Ach…nie bądź… ach, taki. Proszę…
   Uśmiechnąłem się do niego, wyjmując palce i zastępując je od razu swoim członkiem. Zacząłem się poruszać. Początkowo był to powolny zmysłowy taniec, który zmienił się jednak szybko w zwierzęce, pełne głodu pchnięcia. Nie trzeba było długo czekać, by Nathaniel doszedł z głośnym okrzykiem.
   Leżeliśmy przytuleni do siebie, próbując wyrównać oddech.
-Wiesz, - spojrzałem na Nathaniela.-…nie spodziewałem się, że moje życzenie tak szybko będzie mogło się spełnić.- powiedział, uśmiechając się błogo
-A, co sobie zażyczyłeś?- zapytałem zdumiony.
-Chciałem przejść z tobą rytuał połączenia.- uśmiechnąłem się do niego czule i pocałowałem namiętnie.
-W takim razie powinieneś się tego spodziewać. Kocham cię i chcę być z tobą na zawsze.
 Chłopak westchnął tylko i zaczął szukać wygodnej pozycji do zaśnięcia. Po chwili jednak usiadł i skrzywił się nieznacznie. Spojrzałem na niego przestraszony.
-Coś nie tak?- zapytałem. Nathaniel pokręcił głową.
-Nie, tylko ssie mnie w żołądku.- zaczerwienił się gwałtownie.- Głodny trochę jestem.- pokiwałem głową i nie pozwalając mu coś jeszcze dodać poszedłem do kuchni.
Dwadzieścia minut później mój aniołek najedzony i zadowolony położył się obok mnie. Wtulił się w moja pierś i zasnął praktycznie od razu.
    Ja jeszcze przez jakiś czas leżałem, bawiąc się jogo palcami. Na nowo przeżywałem chwilę, kiedy zgodził się za mnie wyjść. W bladym blasku księżyca zachwycałem się, jak pierścionek, symbolizujący moją miłość do Nathaniela idealnie harmonizuje się ze smukłymi dłońmi mojego wybranka. Średniej wielkości kamień na środku serdecznego palca Natha odbijał światło, wpadające przez okno i mienił się przepięknymi kolorami tęczy. „Muszę mu to kiedyś pokazać”, postanowiłem. Myśl, że będę miał jeszcze wiele do tego okazji, napawała mnie błogim upojeniem.
Na zawsze razem”, z tą myślą zamknąłem oczy i w tym momencie dane mi było znaleźć się w bajecznej krainie Morfeusza. 

13 komentarzy:

  1. Nie no jak zawsze świetne nie mogę się doczekać nowego rozdziału.
    Dużo weny. 호

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaręczyny były piękne:) No i trochę odpoczęli od zagrożenia. Podoba mi się też że są połączeni. Wszystko układa się tak wspaniale że aż się boję że coś może pójść bardzo nie tak.
    Czekam niecierpliwie na kolejną notkę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam. Rozdział fajny. Szkoda, że nie było w nim nic o Lukasie, bo już nie mogę się doczekać co kombinuje. Napewni nic dobrego. Czekam na kolejny rozdział. Ciekawa jestem jak dalej potoczą się ich losy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. ,, ,,Z kąt on może wiedzieć o ciąży Natha?" - " och nie moge na to patrzec! Pisze sie ,,skad" nie ,,z kat". Tp jest straszny blad!
    ,,Godzinę później byłem na reszcie ubrany." ,,nareszcie".
    To pytanie Rafaela ,,tp co zgadzasz sie" po prostu powalilo mnie na kolana. Tego nie powinno byc. Lub powinno byc co innego, bo to brzmi tak jakby nie wiem.. No dziwnie :D
    Fajnie, fajnie, ze sie zareczyli. To bylo slodkie. Ale i tak uwielbiam Micka :D <3
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  5. "-Mmm, ale pachnie.- z zapałem wiozłem się za jedzenie. Nagle poczułem delikatny pocałunek na czubku głowy. "
    wiozłem czy wziąłem? xD
    Dobry rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju, słodziaki, w końcu się zaręczyli <3 Chociaż wciąż martwi mnie ten Lucas, on może to wszystko zniszczyć, mam nadzieję, że skończy się dobrze... Ja też przyznaję, że uwielbiam Adriana i Micka <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział przepiękny :)
    Było cicho i spokojnie, ale obawiam się, że to cisza przed burzą ;
    Czekam z niecierpliwością na to co ten parszywiec Lukas wymyśli i mam nadzieje, że nikt przy tym nie ucierpi.
    Weny i jeszcze raz weny :)
    Pozdrawiam
    lucynaleg

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki piękny rozdział, taki romantyczny. Wspaniale opisałaś zaręczyny, potrafiłam sobie wszystko wyobrazić, po prostu wymarzone zaręczyny. Już Nathaniel ma zachcianki? Trochę szubko skoro to początki ciąży.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wiem, że jestem okropna komentując co parę rozdziałów, ale juz się pogubiłam z częstotliwością dodawania przez ciebie notek. Fajnie, ze nasza parka będzie miała dzieci, chociaż powiem szczerze, że mnie zaskoczyłaś :D Zazwyczaj słyszy się jedno, trzy, ale rzadko w opowiadaniach pojawia się dwójeczka :D Tym bardziej mi się podoba. Smutna historia z pierścionkiem mnie urzekła, tym bardziej że męzczyna zdecydowal się go sprzedać Ragaelowi. Sama chciałabym zobaczyć taki pierścionek u siebie na palcu :D Poza tym ma chłopak gest... Sto róż plus jedna. cudownie... Do napisania :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    mam nadzieję, że szybko znajda kryjówkę Lucasa, a co do tego przyjęcia urodzinowego to było wspaniałe....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    wspaniale, mam nadzieję, że uda im się szybko znaleźć kryjówkę Lucasa, a co do tego przyjęcia urodzinowego to było naprawdę wspaniałe....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, oby szybko udało im się znaleźć kryjówkę Lucasa, a przyjęcie urodzinowe to było naprawdę wspaniałe....
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń