czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział XIII

Bardzo dziękuję za komentarze *.*
Rozdział drugi historii Enela i Maxa pojawi sie jutro popołudniu także zapraszam :*

 

  Nathaniel

  Trzy dni po urodzinach razem z Rafaelem, Mickiem i Adrianem byliśmy w galerii w mieście.
-A co myślisz o tym? Są jeszcze zielono-białe, jeśli byś chciał.- Mick trzymał w dłoniach niebiesko-białe śpioszki. Z przodu był rysunek szarego wilczka.
-Śliczne. – uśmiechnąłem się do niego.- Wezmę zielone.
   Chodziliśmy już tak między półkami od paru godzin. Wcześniej zdążyliśmy się zaopatrzyć w ubrania dla ciężarnych.
-Hej, a te białe buciki z pomponami.- wskazałem na pudełka. Chłopak pokiwał potakująco głową, więc wziąłem również dla niego.- Wydaje mi się, że ciuchów wzięliśmy wystarczająco. Teraz trzeba by iść do sklepu z artykułami pielęgnacyjnymi. – powiedziałem, wrzucając kolejne rzeczy do koszyka.
-Też mi się tak wydaje.- we czwórkę poszliśmy do kasy, po czym ruszyliśmy dalej.
-No, to teraz pieluchy tetrowe, butelki, smoczki i…- wymieniałbym tak dalej, gdyby nie mój narzeczony, który pocałował mnie znienacka.
-Aniołku, spokojnie. Kupimy, co trzeba.- powiedział i uśmiechnął się do mnie, przyciągając mnie bliżej siebie.
  Koło siedemnastej mieliśmy nareszcie wszystko. Zadowoleni poszliśmy do lodziarni.
-Poproszę pięć gałek lodów waniliowych z polewą wiśniową i…toffi hmm… o i kokosowa posypka.- kobieta nałożyła lody na rożek i podała mi je. Szczęśliwy usiadłem przy stoliku i wziąłem się do jedzenia. Chwilę później dołączył do mnie Mick.
-Dobra, zjadajcie te lody i wracamy nareszcie do domu.- powiedział Adrian z pobłażliwym uśmiechem. Gdy zjedliśmy poszliśmy do samochodu. Chłopaki zapakowali zakupy do bagażnika, a my usiedliśmy na tylnich siedzeniach. Gdy wszystko było już gotowe, ruszyliśmy z parkingu.
-Nath, rozmawiałeś już z Elizabeth na temat przepisu? Chcę upiec tort dla bratanicy Adriana. Jego brat Cyryl świetnie gotuje, ale umie upiec tylko zakalca, a na jego męża nie ma co liczyć.- odezwał się Mick z łagodnym uśmiechem na ustach.
- Tak, mam go przy sobie.- wsadziłem rękę do kieszeni, by wyjąć przepis, ale natrafiłem na jeszcze jedna kartkę. Zdziwiony wyciągnąłem ją i zacząłem czytać.

 Witaj, wilczku!

   Jak się masz? Słyszałem, że się zaręczyłeś.                         
 No, no… musiałeś być niezły w dawaniu mu dupy skoro      zdecydował się na coś takiego.

Hmm…, ale wiesz, mogę jeszcze na to przymknąć oko.
Ale te twoje bękarty - to mi się już nie podoba.                             Zachowujesz się, jak zdradziecka dziwka. Po raz ostatni   mówię: oddasz mi się dobrowolnie albo ucierpi na tym twoja   nowa sfora oraz twój przyjaciel, Mick.                                             Zastanów się dobrze.Jeśli liczysz na to, że oszczędzę twoje bachory to się nie łódź. Wybieraj życie twojej nowej sfory, przyjaciół i narzeczonego czy twoje bachory.  Radzę zastanowić się szybko, bo ja czas już odliczam, jak w zegarku. Tik-tak, tik-tak.
                              

                 Całuję, twój Lucas

   Żołądek podszedł mi do gardła. Poczułem ogarniające zimno.
-Nathaniel? Wszystko dobrze?- zaczęło mi ciemnieć przed oczami.
-Adrian, proszę, zatrzymaj samochód.- mężczyzna bez szemrania posłusznie zaparkował na poboczu. Wysiadłem czym prędzej z auta, czując coraz większe mdłości. Gdy tylko dobiegłem do drzewa, zwymiotowałem. Gdyby nie Rafael, który wysiadł zaraz za mną, wywróciłbym się.
-Co się dzieje, Aniołku?- zapytał zatroskany.
-Lucas…on… on- nie byłem w stanie wydusić nic więcej. Podąłem mu trzęsąca się dłonią list. Rafael przeleciał wzrokiem po tekście i stężał momentalnie.
-Nie bój się. Wszystko będzie dobrze, dopilnuję tego.- powiedział spokojnym głosem, przytulając mnie do siebie. Nie potrafiłem się jednak uspokoić.
-Ale co, jeśli jednak coś… coś się stanie naszej sforze al... albo skrzywdzi Micka. Nigdy bym sobie nie wybaczył.- powiedziałem i rozpłakałem się na dobre. Nie potrafiłem pohamować łez. Mój narzeczony wziął mnie na ręce i usiadł ze mną na tylnim siedzeniu, podczas gdy Mick przesiadł się do przodu. Rafael podał list do przodu po chwili odezwał się Mick:
-Nie martw się, Nath, bo zaszkodzisz swoim maluchom, wszystko będzie dobrze. A mi i mojemu dziecku nic nie będzie. Adrian na to nie pozwoli.- powiedział pewnie.
-Oczywiście. A w razie jakichkolwiek kłopotów na pewno wam pomożemy.- mężczyzna posłał w moją stronę uspokajający uśmiech i ruszył w dalszą drogę. Pogłaskałem się delikatnie po brzuchu, czując lekki skurcz i wziąłem głęboki oddech, by trochę się uspokoić. Wtuliłem się w ciepłe i pełne bezpieczeństwa ramiona Rafaela. Chwilę później już spałem.

 ***

 Rafael

 -Zasnął?- zapytał cicho Mick.
-Tak. Mam nadzieję, że mu te nerwy nie zaszkodzą. Josh mówił, że ciąża jest zagrożona. Jak wrócimy będę musiał do niego zadzwonić.- powiedziałem zmartwiony. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
-O, Luno. Tyle nerwów. No, co za szmaciarz. Czy nie może dać wreszcie spokoju?- chłopak oburzył się lekko.
-Dobra kociaku nie nakręcaj się tak. Tobie nerwy też nie są wskazane.- powiedział Adrian i z uśmiechem pocałował męża w policzek.
   Pół godziny później zaparkowaliśmy pod bramą domu mojego i Natha. Adrian wysiadł razem ze mną z samochodu. Widząc, że mężczyzna wyjmuje moją część zakupów ruszyłem do domu z moim aniołkiem w ramionach. Gdy znaleźliśmy się w sypialni położyłem Nathaniela do lóżka i odwróciłem się do Adriana.
-Dzięki za pomoc.
-Nie ma sprawy. To trudna sytuacja i przyda się wam pomoc. Pamiętaj, że na nas możecie liczyć.- powiedział i wyszedł. Położyłem się obok chłopaka i przeczesałem delikatnie jego włosy. - Nie martw się, mój aniołku. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.- pocałowałem go w czoło i chwilę później zasnąłem.

***

Nathaniel

  Siedziałem razem z Olivią i Mickiem w kuchni przy stole. Od ostatniej wiadomości od Lucasa minęły cztery dni. Mimo, że wszystko było w porządku chodziłem bardzo zdenerwowany. Dlatego właśnie dzisiaj siedziałem z przyjaciółmi i omawiałem ostatnie detale wystroju otoczenia podczas rytuału.
-To jakie kolory w końcu wybierasz?- zapytała Olivia. Zmarszczyłem lekko brwi, wciąż nie do końca zdecydowany. Przymknąłem na chwilę oczy i od razu ujrzałem przed sobą twarz Rafaela. W tym właśnie momencie podjąłem decyzje.
-Beż, brąz, a przede wszystkim biel.- powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
-Skoro wybrałeś już kolory, to teraz trzeba wybrać dla was stroje.- powiedział Mick i podsunął w moja stronę segregator. Przeglądałem go niezbyt chętnie. Nie dostrzegałem w nim nic, co mogłoby mi się podobać. Już miąłem powiedzieć żeby pokazali mi następny, gdy dostrzegłem to, co chciałem. Zadowolony podąłem mi zdjęcia.
-Lniane koszule z rękawami trzy-czwarte. Ja będę miał beżowe spodnie, a Rafael brązowe.- powiedziałem.
-Dobry wybór.- Olivia pokiwała głową z uznaniem i spojrzała na mnie szczenięcym wzrokiem.- A co z twoimi włosami? Może zgodzisz się wreszcie na loczki?
-Hmm… sam nie wiem…- powiedziałem niepewnie, nie będąc przekonanym do pomysłu dziewczyny.
-Sądzę, że to dobry pomysł. - spojrzałem zdziwiony na Micka.- Będziesz wyglądał naprawdę ładnie.- słysząc to, kiwnąłem głową wciąż nie do końca zdecydowany.
Przez następną godzinę ustalaliśmy listę rzeczy, jakie należy kupić. Potem z uśmiechem na buzi wręczyłem ją Rafaelowi. Mężczyzna miał nietęgą minę, ale po paru pocałunkach bez szemrania pojechał do miasta, zabierając ze sobą Adriana.

***

Rafael

 Byłem w galerii już od dobrych paru godzin i nareszcie kupiłem wszystko, o co mnie prosił mój aniołek. Teraz czas na niespodziankę. Chodziłem miedzy półkami, nie mogąc znaleźć tego, czego szukam. Przeglądałem pościel, lecz nie mogłem znaleźć tej jedynej. Zirytowany chciałem już wyjść, gdy nagle zobaczyłem ostatnia parę. Satynowa biała pościel. Szczęśliwy wziąłem ją. Następnie kupiłem mnóstwo białych i czerwonych świec.
-Co jeszcze? – zapytał Adrian, gdy wyszliśmy ze sklepu.
-Róże. Mnóstwo róż.- odpowiedziałem, rozglądając się nieufnie. Czułem, że ktoś nas obserwuje.

***

Lucas

  Obserwowałem, jak alfa południowej watahy chodzi i robi zakupy. Krew we mnie wrzała na myśl, że kupuje wszystko na rytuał połączenia. To ja powinienem być na jego miejscu. Widziałem, jak kupuje róże, świece, satynową pościel. Zaśmiałem się rozbawiony.
,,Nie dość, że dobrał się do mojego wilczka, to jeszcze teraz próbuje utrzymać go przy sobie w taki tandetny sposób. Po prostu żałosne. Czy on nie rozumie, że tylko będąc twardym można uzyskać posłuszeństwo i oddanie? Mój ojciec miał rację. Jak zawsze zresztą.”
  Nazywam się Lucas Dixon. Jestem samotnym wilkiem. Zapytacie, dlaczego. Jest to związane z moją rodzinną watahą i rodzicami.
Urodziłem się w bardzo dobrej rodzinie. Matka, wysoko ceniona lekarka w sforze, ojciec - beta zajmujący się także obroną watahy. Dom idealny. Jednak, jak wszędzie, i u nas można było znaleźć ,,szkielety w szafie”.
Steven Dixon, mój ojciec, był nie tylko świetnym betą, ale i mordercą. Nikt nie potrafił w to uwierzyć, dopóki nie zobaczyliśmy, jak na naszych oczach zabija alfę watahy. Właśnie wtedy wszystko rozpadło się, jak domek z kart. Matka załamała się, popadła w depresję. Bała się ojca, jak nikogo innego. Wobec mnie też była inna. Patrzyła na mnie, jak na kogoś chorego. Mówiła, że jestem taki, jak ojciec i kiedyś to wyjdzie na jaw. Podczas jednej z pełni znalazła w biurku ojca pistolet. Chciała mnie zabić, ale nie zdążyła, bo ojciec wrócił wcześniej i sama zginęła. Od tamtej pory uczył mnie, jak być twardym, nieugiętym. Trwało to do póki nie postanowiłem odejść. Wierzyłem, że gdy w grę wchodzą uczucia nie wystarczy twarda ręka.
   Gdy przybyłem na teren północny, do razu zwróciłem uwagę na Nathaniela. Uwodziłem go, zdobywałem jego względy. Skakałem wokół niego, jakby był księciem. A jednak, gdy chciałem, by mi się oddał - odmówił. Robiłem dla niego wszystko. Nie raz marnowałem czas na głupoty, które sobie wymyślił na nasze wspólne spotkania, po co?! By smarkacz mi odmówił i mnie zostawił! Mój kochany wilczek mnie odtrącił i rzucił się w ramiona jakiegoś pieprzonego alfy! No i kto miął rację?! Oczywiście, mój ojciec! Powinienem go słuchać!
  Ale ja to jeszcze naprawię.
  Drugi raz nie popełnię tego samego błędu. Gdy już zdobędę Nathaniela, nie będę taki miły. Koniec tego. Chcesz zdobyć posłuszeństwo i oddanie?! Bądź twardy I nieugięty! Przemoc to nic złego! To jedyny sposób na zdobycie szacunku! Tak. Tak właśnie zrobię!

12 komentarzy:

  1. Super
    Widzę że akcja w końcu się rozkręca.
    Ciekawi mnie jak to rozegrasz:)
    Cóż będę musiała jakoś wytrzymać żeby się dowiedzieć
    Podoba mi się że Nathaniel nie ukrywa nic przed swoim partnerem to mogłoby się kiepsko skończyć.
    weny życze
    pozdrawiam
    lucynaleg

    p.s. To drugie opko jest super

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę zabić Lucasa.... -,-
    Rozdział jak zawsze świetny i nie mogę się doczekać następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Wita. Za słodko by było, gdyby nie nieznane pomału nadciągające czarne chmury, które zawisły nad ich szczęściem. Przygotowania do ślubu, przyjaźń z sąsiednią watahą, narodziny dzieci i niebezpieczeństwo w postaci Lukasa. Nareszcie więcej na temat Lukasa. Nie miał łatwego życia, bardzo mi og szkoda. Czekam z nie cierpliwością na następne rozdziały. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,-Nie martw się, Nath, bo zaszkodzisz sowim maluchom, wszystko będzie dobrze." To Nath jest sowa? :D
    Najlepszy rozdzial ze wszystkich!
    Akcja sie rozkreca, wiec jest super i teraz bardziej czekam na czwartek.
    Loczki? Serio? To jest facet nie baba zeby sobie loczki robil xd
    Wiecej Micka! Wiecej! <3
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie z tym sowim się miałam zapytać ale Damian mnie uprzedził.
    Mam nadzieję że nic się im nie stanie, a Lucas popełni samobójstwo

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi po tym rozdziale zrobiło się trochę szkoda Lucasa, wiem, że to dupek do kwadratu i w ogóle, ale nie jego wina, że miał zryte dzieciństwo... Trochę szkoda, może jeszcze ktoś go naprostuje? Mam nadzieję, że nie zdąży nic zrobić Mickowi i Nathowi ;-;
    Co do Serafina to nie wiem, sama się nad tym zastawiam, Scarlett upiera się, żeby miał, ale nie wiem czy dam się jej przekonać ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się że dałaś tu trochę historii Lucasa. Ciekawe czy go zabijesz czy znajdziesz kogoś kim by się zajął.
    Wyjaśnij rytuał. Czym różni się od zwykłego sexu?
    Rozdział wspaniały i już czekam na kolejny bo mam nadzieje że nasza parka zazna chwilę spokoju.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rytuał nie ma nic wspólnego z seksem. Ale na czym on dokładnie polega wyjaśni się w następnym rozdziale :)

      Usuń
  8. Zapomniałam Cię poinformować, że z czytaniem czekam, aż uzbieram trochę rozdziałów. Będę wtedy miała więcej tekstu do delektowania się. ^^
    Pozdrawiam i natchnienia Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    grr oby Lucas nie miał sposobności dostania się do Nathaniela, zastanawia mnie jak podrzucił tą kartkę, czy ma jakiegoś wspólnika w sforze, czy na przykład w tej galerii... tłum, zgiełk....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniale, oby Lucas nie miał sposobności dostania się do Nathaniela, jak podrzucił tą kartkę, czy ma jakiegoś wspólnika w sforze...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    wspaniale, niech Lucas ma sposobność dostania się do Nathaniela, ale jak podrzucił tą kartkę? czy ma jakiegoś wspólnika w sforze...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń