czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział XI


 Bardzo dziękuję  wszystkim za komentarze

            Rafael

Już jutro są urodziny Nathaniela. Od rana razem z Elizabeth dopracowywaliśmy ostatnie szczegóły przyjęcia. W kuchni pracowało pięć wilczyc i jedna kobieta. Ja natomiast siedziałem razem z Krisem i szykowałem wszystko w ogrodzie. Ustawiałem właśnie kolejna ławkę, gdy usłyszałem dźwięk telefonu.
,,-Hallo?”
,,-Witaj, Rafaelu.”- w słuchawce usłyszałem wesoły głos Micka.
,,-Cześć, Mick. Coś się stało?”- zapytałem zaniepokojony.
,,-Nie. Chciałem tylko zapytać o ulubiony kolor Nathaniela.”
,,-Kolor? Zielony. A chodzi o coś konkretnego? “- zapytałem zdziwiony.
,,-O prezent. Ale jaki to dowiesz się jutro.” – odpowiedział i się rozłączył. Przez chwilę wpatrywałem się w słuchawkę. Rozmowa z Mickiem przypomniała mi, że nie zadzwoniłem jeszcze do kwiaciarni, by potwierdzić zamówienie na jutro. Czym prędzej wykręciłem numer. Po krótkiej rozmowie z kwiaciarką wszystko było ustalone. Miałem właśnie skierować się z powrotem do domu, gdy usłyszałem pytanie.
- Sto jeden róż? Czyżbyś coś planował?- przede mną stanęła Elizabeth. Uśmiechnąłem się do niej niepewnie i odpowiedziałem.
-Tak. Planuje się oświadczyć.- odpowiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia z ogrodu.
 

                                 ***                                                            Nathaniel

    Stałem za barkiem, przyjmując i wydając zamówienia na wynos. Moje myśli były jednak daleko stąd. Ciągle jeszcze nie powiedziałem Rafaelowi o dziecku. Po dłuższych kalkulacjach doszedłem do wniosku, że powiem mu jutro po przyjęciu. Zadowolony uśmiechnąłem się i podniosłem wzrok na kolejnego klienta. Pobladłem raptownie. Nigdy bym tej twarzy nie zapomniał, przede mną stał... Lucas.
-Witaj, mój wilczku. Dawno się nie widzieliśmy. Jak ci się żyje w nowej sforze? - spojrzałem na niego zszokowany.- Zdziwiony, że wiem? Skarbie, ja wiem wszystko, łącznie z tym, że dajesz dupy alfie. Nie ładnie, no, ale cóż naprawimy to jeszcze. Przyszedłem ci złożyć życzenia.- powiedział z lekkością w głosie. Jego oczy płonęły złością i pożądaniem. Jego zapach dusił mnie i powodował, że mój żołądek podszedł mi do gardła. Przymknąłem na chwile oczy, po czym uspokojony spojrzałem na niego twardo.
-Posłuchaj mnie, Lucas, radze ci się stąd wynieść i to jeszcze dzisiaj. Inaczej powiem o tym mojemu partnerowi i nie będziesz mógł już w spokoju odejść. Daję ci szansę, wiem...- jego śmiech był wręcz ogłuszający.
-Nie rozśmieszaj mnie i lepiej ty posłuchaj, mój wilczku. Nie mam zamiaru nigdzie iść, a jeśli powiesz o mnie komuś, to ja się dowiem i nie będzie zabawnie. Jest tyle osób, które mogą ucierpieć przez twoją samolubność: ten śliczny maluch, Alex, twoja przyjaciółka, Olivia, a może ten ciężarny beta, Mick, hmm? Przemyśl dobrze zanim coś powiesz. Mam cię na oku, miej to na uwadze.- powiedział i uśmiechnął się ironicznie.- Ojej, nie wyglądasz najlepiej. Zbladłeś. Może lepiej wróć do domu... póki jeszcze możesz.- zaśmiał się i wyszedł spokojnym krokiem. Dosłownie mnie zamurowało. Stałem przerażony, nie wiedząc, co mam dalej robić. Czułem nieprzyjemne skurcze brzucha, w głowie mi się kręciło i czułem nudności. Wiedziałem, że nie utrzymam długo się na nogach i właśnie wtedy poczułem, jak ktoś łapie mnie w pasie.
-Dobrze się czujesz, Nath?- za mną stała Olivia. Pokręciłem niepewnie głową.
-Nie, słabo mi. Nie obrazisz się, jeśli bym...
-Nawet nie kończ. Oczywiście, że nie. Za piętnaście minut powinien przyjechać Nick z bluzką dla mnie. Wrócisz z nim, dobrze?- kiwnąłem głową i usiadłem na krzesełku, opierając głowę o ścianę. Położyłem ręce ostrożnie na brzuchu i pogłaskałem łagodnie. ,,No, maleństwo wszystko już jest dobrze. Nie denerwuj się. Mój mały skarb."

                                    ***

  Półtorej godziny później byłem już w domu. Wszedłem do środka. Wszędzie kręcili się zmienni zaangażowani w przygotowania urodzinowe. Rozglądałem się niepewnie za Rafaelem. Czułem się coraz gorzej i chciałem jak najszybciej znaleźć się obok niego. Gdy nareszcie go dostrzegłem, podszedłem  czym prędzej i wtuliłem się mocno.
-Coś się stało, aniołku?- zapytał, przeczesując lekko moje włosy. Nie odpowiedziałem mu, czując kolejną falę mdłości. Przed oczami zobaczyłem czarne mroczki. Po chwili pochłonęła mnie ciemność. Ostatnia myśl, jaka zakołysała się w mojej zamroczonej głowie był strach o moje nienarodzone maleństwo.
 

                              ***

                          Rafael

 Stałem właśnie w salonie i rozmawiałem z Krisem, gdy nagle poczułem, jak ciepłe ramiona Nathaniela otaczają mnie ściśle. Zdziwiony objąłem go mocno i zapytałem troskliwie:
-Coś się stało, aniołku?- nie usłyszałem jednak odpowiedzi. Chłopak zaczął nagle opadać bezwładnie, jakby uszło z niego powietrze. Zatroskany wziołem go na ręce i zwróciłem się do brata.
- Idź po jednego z medyków. Niech jak najszybciej się tu zjawi.- mężczyzna kiwnął głową i wybiegł z domu w stronę szpitala. Ja tym czasem zaniosłem mój skarb do naszej sypialni. Położyłem go ostrożnie na łóżku i spojrzałem na niego, przyglądając mu się. Był blady i lekko spocony na twarzy. Przeczesałem delikatnie jego brązowe kosmyki, modląc się w duchu, by lekarz pojawił się jak najszybciej. Po pięciu minutach usłyszałem pukanie do drzwi. Do środka wszedł Josh, jeden z lepszych lekarzy naszej osady.
-Witaj, Alfo. Beta zgłośnił mi, że mam przebadać twojego partnera.- powiedział oficjalnie.
-Tak. Nathaniel przyszedł do domu bardzo zdenerwowany i blady. Po chwili zemdlał i jak na razie się nie obudził.- powiedziałem, nadal zmartwiony. Mężczyzna kiwnął głową.
-W porządku, zaraz przeprowadzę kilka badań. A teraz, proszę cię, o opuszczenie pokoju na czas badań.- bez sprzeciwów podniosłem się z miejsca i wyszedłem na korytarz.
   Przez następne pół godziny kręciłem się bezczynie pod drzwiami, czekając na wyniki badań. Gdy tylko drzwi się otworzyły, podszedłem zdenerwowany do Josha.
-I, co z nim?- zapytałem, nie mogąc już dłużej wytrzymać.
-Wszystko już dobrze. Zbyt silny stres spowodował wzrost ciśnienia i stan podgorączkowy, co w jego stanie jest niewskazane. Jego organizm jest osłabiony i nie najlepiej znosi ciążę bliźniaczą. Musi na siebie uważać i unikać stresów, bo... ciąża jest zagrożona.- powiedział, a ja patrzyłem się na niego oniemiały. Ciąża... bliźnięta... zagrożona ciąża? To mnie otrzeźwiło.
-Czy z dziećmi wszystko w porządku?- zapytałem.
-Tak, teraz już tak. Twój partner musi się jednak jak najlepiej odżywiać, dużo witamin. Koniec z pracą na najbliższe sześć miesięcy. Ma jak najwięcej odpoczywać. To na razie tyle. W razie, czego ma się do mnie od razu zgłosić.- powiedział lekarz, pokłonił mi się i zszedł na dół. Wszedłem ostrożnie do sypialni. Nathaniel leżał wygodnie ułożony na poduszkach, patrząc na mnie zaspanymi oczami. Po chwili jednak, jakby coś do niego dotarło. Zerwał się z miejsca, dotykając swój brzuch. ,,Czyli wiedział, że jest w ciąży już wcześniej." Pomyślałem zdziwiony. Podszedłem do łóżka i położyłem z powrotem chłopaka na plecy.
-Spokojnie. Maluchom nic nie jest.- powiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie.
-Maluchom...? To... to są bliźnięta.- zapytał skołowany. Kiwnąłem głową.
-Tak, aniołku. A teraz, powiedz mi, co się stało? Byłeś bardzo zdenerwowany, a to mogło zaszkodzić tobie i dzieciom.- Nathaniel spuścił wzrok. W jego oczach zaszkliły się łzy. Widząc to, przytuliłem go mocno do swojej piersi.- Skarbie, proszę cię, nie płacz. Jeśli coś jest nie tak, to mi powiedz, a ja ci pomogę. Tylko się tak nie denerwuj.- mój kochanek pokiwał głową i drżącymi dłońmi wytarł policzek.
-Ja... ja... widziałem Lucasa... i on powiedział, że mnie obserwuje... i że jeśli coś powiem... to…- znowu zapłakał. Zszokowany, przycisnąłem go bliżej siebie.- ...to ktoś ucierpi. Ja nie powinienem mówić. Jestem egoistą i...-nie dałem mu nic więcej powiedzieć. Pocałowałem go lekko w drżące wargi.
-Nie płacz, aniołku. Nic złego nie zrobiłeś. Bardzo dobrze, że mi mówisz. Nie bój się, nikomu nic się nie stanie.- powiedziałem stanowczo i położyłem się z powrotem razem z nim. Nath przysunął się bliżej mnie i wtulił w moją pierś.
-Obiecujesz?- zapytał.
-Oczywiście, że tak. - odpowiedziałem i pocałowałem go w wciąż jeszcze ciepłe czoło.
-Rafael? Ale ty się... cieszysz, prawda?- zapytał niepewnie. Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się łagodnie.
-Oczywiście, że tak. Zajmę się wami. Obiecuję, że będziecie bezpieczni. A teraz, śpij już.- tego nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Z błogim wyrazem twarzy zakopał się bardziej pod kołdrę i zasnął.

                                   ***                                                            Nathaniel

   Był wieczór. Siedzieliśmy wszyscy przy stole, jedząc kolację. Wierciłem się na krześle, skrępowany. Rafael postanowił, że jeszcze dzisiaj przekażemy dobrą nowinę domownikom. Nie byłem do tego przekonany, ale wiedziałem, że go nie przekonam.
-A ty, co się tak kręcisz na tym krześle, Nath? Owsiki masz?- zapytała rozbawiona, Olivia. Słysząc to pytanie, oburzony pokazałem jej  swój język.- A ty, co się tak szczerzysz, braciszku? Czyżbyście coś ukrywali?- spytała podejrzliwie.
-Tak i mamy zamiar...- spanikowany, przerwałem mu w połowie zdania.
-Olivia, jak sobie poradziłaś w kawiarni? Nie było zbyt dużego ruchu?- zapytałem na poczekaniu, za co Rafael nagrodził mnie wzrokiem pełnym pretensji.
-W porządku. Nic ciekawego się nie działo, a ty nie zmieniaj tematu i mów, jak na spowiedzi, o co chodzi?- zarumieniłem się, słysząc, że mój plan został przejrzany. Spojrzałem spłoszony na mojego partnera.
-No, to może ja coś wyjaśnię.- powiedział, uśmiechając się szeroko.- Spodziewamy się bliźniąt. Gdy mężczyzna tylko to powiedział wszystkich dosłownie zamurowało. Chwilę później otoczyły mnie jednak ciepłe ramiona mamy. Gratulacji i radości nie było widać końca. Wszyscy rozmawialiśmy wesoło do późna, aż wreszcie zacząłem usypiać na krześle. Rafael, widząc to, wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Zadowolony wtuliłem się w puchatą pościel i spojrzałem na mojego kochanka.
-Kładziesz się?- zapytałem, widząc, że ten się nie przebiera.
-Jeszcze nie, aniołku. Zaraz mam spotkanie z Adrianem. Skoro gdzieś się tu kręci Lucas musimy omówić nową strategię wart.- powiedział spokojnie.- Wszyscy będą bezpieczni, a do ciebie ten przebrzydły wilk nigdy się nie zbliży.- szczęśliwy rzuciłem się mu na szyję i przytuliłem mocno. Rafael odwzajemnił uścisk i położył mnie z powrotem na poduszki. Pocałował mnie gorąco w usta i powiedział:
-Kocham Cię.- uśmiechnąłem się do niego, słysząc takie wyznanie.
-Ja ciebie też.- powiedziałem. Mężczyzna podciągnął lekko do góry moją koszulkę i pocałował mnie w brzuch.
-Was też, maluchy, kocham.- w moich oczach zalśniły łzy.
-Oni ciebie też.- odpowiedziałem. Rafael wyszedł z sypialni, a ja pogłaskałem swój brzuch. ,,Może wszystko będzie jednak dobrze?"
 

16 komentarzy:

  1. Rozdział jest super.
    Coraz bardziej mi się podoba to opowiadanie.
    Ciekawi mnie co wymyśli te Lucas.

    Weny życze
    lucynaleg

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAAAA, nic nie będzie dobrze, już to widzę ;_________; Tak nie można;_; Mam ochotę wszystkich otulić kocykiem i chronić przed tym dupkiem ;-; Rafaelu, broń swoich dzieci i Natha ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Ugh! Dlaczego tak krotko!?
    Nie spodobalo mi sie (znowu :D), ze Rafael powiedzial o ciazy chlopaka kiedy ten tego nie chcial. To bylo takie.. Chamskie.
    Mam nadzieje, ze ten smiec Lucas nie skrzywdzi Micka. Niech sobie robi co chce z Rafem i Nathem, ale mojej ulubionej parki ma nie dotykac!
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu króciutko, ale jak zawsze pięknie :)
    Cieszę się, że Rafael dowiedział się, że Nathaniel jest w ciąży i jeszcze bliźniaki, na bank dadzą popalić rodzicom, bo mam nadzieję, że Nathaniel urodzi zdrowe dzieci,a Lukas nie stanie na drodze głównym bohaterom, a jak tam to Rafael musi go zabić, bo zagraża jego aniołkowi.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Fajnie, że od razu bliźniacza ciąża i Rafael się cieszy i zaopiekuje Nimi. Biedny Nath tyle musi przechodzić w jego stanie zamiast się cieszyć to nerwy mu zafundowałaś. Ale nie mogę się doczekać, co wymyśli Lukas i jak bardzo jego plany pokrzyżują im życie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Iiiiiiiip jak zawsze świetne. Dużo weny
    Lejdi-chan 호

    OdpowiedzUsuń
  7. Rafael powinien być jednak silniejszy jak na alfę przystało dlaczego całe stado nie może odszukać jednego mordercy a on sobie od tak chodzi po mieście ? dzięki czekam na dalszy ciąg blanka

    OdpowiedzUsuń
  8. Bez obrazy, ale to jest taaaak strasznie infantylne że tego się czytać nie da. Serio słysząc wesoły głos w słuchawce ktoś może poczuć się zaniepokojony Oo ?. Przemyśl wszystko i staraj się wymyślić mniej oklepane historie. To są pewnie Twoje początki. Nie zniechęcaj się i pisz, tylko może póki co tego nie wystawiaj. Wyszedłem pewnie na gbura ale trudno. czasami trzeba.
    Dawid

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się że Alfa już wie o ciąży. Nie opisałaś oświadczyn a tak na nie czekałam. Mam nadzieje że w następnym będzie. No i Lucas kurczę on szykuje coś okropnego a to mi się nie podoba oby wszystko szybko się rozwiązało.
    A mi się podoba jest miło i słodko czasem tak trzeba :)
    Dużo dużo weny i chęci:)
    U mnie również notka

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak Nath będzie rodził przez pupę czy operacje?

    OdpowiedzUsuń
  11. Dawid ja się chcę zapytać, oczywiście nie musisz odpowiadać.
    Jesteś gejem?

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy next rozdział? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    oby udało im się odnaleźć Lucasa, bo już wręcz zaszantażował Nathanela, Rafael dowiedział się, że spodziewają się bliźniąt i jest bardzo szczęśliwy
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejka,
    fantastycznie, oby udało się odnaleźć Lucasa... bo już zaszantażował nam Nathanela, och Rafael dowiedział się, że spodziewają się bliźniąt i jest bardzo ale to bardzo szczęśliwy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  15. Hejka,
    wspaniale, oby jednak udało im się odnaleźć Lucasa... już mu udało się zaszantażować Nathanela, tak Rafael dowiedział się, że spodziewają się bliźniąt i jest bardzo szczęśliwy z tego powodu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń