czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział XIV

Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze. 
Rozdział ,,Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie" pojawi sie w sobotę

Nathaniel
    Od wczesnego ranka panowało w naszej sforze zamieszanie. Rytuał miał się odbyć o wschodzie księżyca i każdy starał się, by zakończyć pracę na czas. Siedziałem w mojej dawnej sypialni, w której spędziłem ostatnią noc. Olivia natomiast krzątała się po pokoju i dyrygowała mną, jak prawdziwy dowódca wojska.
-Marsz do łazienki, wziąć prysznic. Masz piętnaście minut, więc sprężaj się. - rozbawiony zasalutowałem jej i posłusznie poszedłem do pomieszczenia obok. Pościłem ciepłą wodę i wszedłem pod jej ogrzewający strumień, by rozluźnić trochę swoje spięte ciało.
Im bliżej rytuału, tym bardziej zaczynałem się denerwować. Po mojej głowie krążyły coraz bardziej przerażające myśli. Obawiałem się, że coś pójdzie nie tak albo... że Rafael zmieni zdanie w ostatniej chwili. Wiedziałem, że mnie kocha, ale…,, Dziś chcesz mi obiecać wieczną miłość, a jednak obietnice czasem się łamie, pomyślałem. Co, jeśli ty złamiesz swoją? Albo ja? Czy będziemy w stanie dalej razem żyć? Naprawdę, Rafaelu, kochanie, ja bym tego nie zniósł." To właśnie tego najbardziej się obawiam. Pomimo biegu swoich myśli, postanowiłem nic nie mówić kochankowi. Bałem się, że oskarży mnie o brak zaufania do własnego partnera. Ale cóż miałem poradzić, kiedy byłem tak bardzo nieufną istotką? Jednak nie mogłem się pozbyć tych niepokojących pomysłów z mojego umysłu. Potrzasnąłem głową i wyszedłem z wody. Zawinięty w ciepły szlafrok, wróciłem do sypialni.
-Świetnie. Usiądź sobie spokojnie, a ja rozczeszę ci włosy i wysuszę. Potem się przebierzesz i będzie można cię uczesać.- powiedziała i wzięła do reki szczotkę. Jej palce, co jakiś czas przeczesywały moje włosy, masując moja skore głowy. Czułem się odprężony i o wiele spokojniejszy. Odetchnąłem głęboko. Spojrzałem w lustro, przed którym siedziałem. Dziewczyna uśmiechała się do mnie lekko.
-Wiesz, cieszę się, że zaakceptowałeś mojego brata.- powiedziała spokojnie.
-Ja też. Ja... nie byłbym tak szczęśliwy, gdyby nie on.- powiedziałem, a na moje policzki wypłynął rumieniec, gdy zaburczało mi głośno w brzuchu. Spojrzałem na nią, lekko spłoszony.- Wiesz, chyba jesteśmy głodni. Zgodzisz się na małą przerwę?- spojrzałem na nią szczenięcym wzrokiem.
-No, dobra, chodź. Nie będę przecież głodzić szwagra oraz bratanka i bratanicy.- powiedziała rozbawiona i poprowadziła mnie do kuchni. Usiadłem przy stole i chwilę później przede mną leżał pełen talerz jajecznicy. Zadowolony złapałem za widelec.
-Dziękuję.- powiedziałem, z ustami pełnymi jedzenia. Zaraz po posiłku poszliśmy z powrotem do pokoju. Dziewczyna nie wypuszczała mnie z niego przez następne trzy godziny. Ale trzeba było jej przyznać, że efekt jej pracy przeszedł moje wszelkie oczekiwania. Patrzyłem z niedowierzaniem w taflę lustra, gdy usłyszałem, jak ktoś wchodzi do środka.
-Puk-puk.- w drzwiach stał Mick.- Wyglądasz prześlicznie, Nath.- zarumieniłem się lekko zawstydzony.- Widzę, że jesteście już gotowi. Chodźcie na dół. Poczekamy ta ostatnia godzinę w kuchni.- kiwnąłem entuzjastycznie głową, mając nadzieję, ze uda mi się coś jeszcze zjeść przed wyjściem. Usiedliśmy wszyscy przy stole, przy okazji biorąc sobie po kawałku ciasta. Olivia razem z Mickiem rozmawiali spokojnie na jakiś temat, ja jednak byłem pogrążony we własnych myślach. Moje wcześniejsze obawy wróciły do mnie ze zdwojoną siłą.
-...Nath, Nathaniel... - podniosłem zaskoczony wzrok.- Strasznie zbladłeś, dobrze się czujesz?- pokiwałem głową, uśmiechając się uspokajająco.
-Tak… ja... zrobiło mi się po prostu trochę słabo. To te nerwy. Ja... martwię się, że pójdzie coś nie tak.- dziewczyna pokręciła głową rozbawiona.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. A ty, po dzisiejszej uroczystości, będziesz na pewno bardzo szczęśliwy.- Olivia wstała z krzesła i uściskała mnie lekko.- Siedźcie sobie tutaj. Macie jeszcze jakieś dwadzieścia minut, ja muszę poszukać Nicka i iść już na miejsce.- powiedziała i wyszła z kuchni. Spojrzałem na Micka, który trzymał dłonie na swoim wypukłym brzuchu i uśmiechał się czule.
- Co za mały siłacz.- powiedział rozbawiony chłopak.- Kopie, jak szalony.- popatrzyłem na niego zdziwiony.-Daj rękę.- słysząc to, wyciągnąłem od razu rękę przed siebie. Nie musiałem długo czekać na reakcję dziecka. Moja ręka została dość mocno odepchnięta. Zdziwiony spojrzałem na przyjaciela.
-To cię nie boli?- zapytałem niepewnie, zastanawiając się, co ja będę czuł mając w sobie dwójkę takich maluchów.
-Czasami jest to trochę bolesne. Jednak najczęściej czuję się szczęśliwy, czując swojego malucha. Ty musisz poczekać jeszcze ze trzy miesiące. W czwartym zazwyczaj czuje się już ruchy.- słysząc to uśmiechnąłem się zadowolony.- No, dobra, chodź, trzeba się zbierać.
   Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w stronę drzwi. Za chwilę nareszcie stanę się jednością z Rafaelem. Już na zawsze będziemy połączeni.
***
Rafael

  Od samego rana nie miałem ani chwili wytchnienia. Najpierw musiałem pojechać razem z Elizabeth do miasta, by odebrać prezent dla nas. Przy okazji byłem odebrać róże. Następnie razem z Nickiem, Krisem i Adrianem byłem na obchodzie lasu, by upewnić się, czy nikt obcy nie kręci się w pobliżu. Później przyszedł czas na przyszykowanie niespodzianki dla mojego anioła. W sypialni wspólnymi siłami przenieśliśmy łóżko na środek pokoju, montując nad nim baldachim z czarnego delikatnego tiulu. Po całym pokoju porozstawialiśmy świece, przyozdabiając je pąkami róż. Czerwone płatki wyznaczalny ścieżkę od drzwi do łóżka. Czarna, satynowa pościel również była nimi obsypana. Zrobienie tego wszystkiego zajęło nam ponad dwie godziny, ale efekt był naprawdę zadawalający.
-Ha, i ktoś mi powie, że takie zajęcie nadaje się tylko dla kogoś o „delikatnych dłoniach”.- powiedział Adrian, szczerząc się do mnie wesoło.
-Wyszło naprawdę dobrze, ale trzeba się zbierać. Nie mogę się spóźnić na swój rytuał.- powiedziałem i juz miałem iść do łazienki, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.- Proszę.- do środka wszedł Caleb.- Coś się stało?- zapytałem, widząc jego przygnębiony wzrok.
-Ja... chcę wyjechać.- spojrzałem na niego zaskoczony.- Mam już dość tej samotności. Chcę poszukać tej jedynej i uwolnić się od... uczucia, które mnie więzi. Ono jest ludzkie i chcę je nareszcie pogrzebać.- powiedział z lekko spuszczoną głową. Westchnąłem i położyłem dłoń na jego ramieniu.
-W porządku. Nie mogę cię tutaj siłą zatrzymać. Pamiętaj jednak, że zawsze możesz wrócić. W końcu to twój dom.- słysząc to, uśmiechnął się do mnie.- Kiedy chcesz to zrobić?- chłopak spojrzał na mnie lekko zmieszany.
-Bilety mam na jutro rano. Jestem już spakowany, muszę jeszcze dzisiaj wyjechać.- pokiwałem głową, nie komentując tego.
-Dobrze. W takim razie, uważaj na siebie i wracaj do nas. Nasz sfora jest twoją rodziną, a ja, jako alfa, daję ci swoją zgodę oraz zapewniam możliwość powrotu.- Caleb pokłonił mi się, po czym uczynił to samo w stronę Krisa i Adriana okazując swój szacunek i wyszedł. Czułem się źle. Jako alfa traktowałem każdego, jak swoje rodzeństwo. Starałem się dbać o nich i dawać wsparcie. Mogłem mieć tylko nadzieję, że chłopak znajdzie to, czego szuka.
   Poszedłem do łazienki wziąć krotki prysznic. Godzinę później byłem już gotowy. Wyszedłem z domu, starając się za wszelka cenę nie wpaść na Nathaniela. W końcu mieliśmy się nie zobaczyć aż do ceremonii. Droga na polanę była przyozdobiona płatkami róż. Konary drzew były obwiązane aksamitami w bezowym i białym kolorze. Droga nie zajęła mi dużo czasu. Po chwili byłem już na miejscu. Cała polanę oświetlały świece. Ołtarzyk ozdabiały białe i bezowe satyny oraz brązowa koronka. Większość gości stała już na swoich miejscach.
Zatrzymałem się przed ołtarzem. Nie musiałem długo czekać na pojawienie się Krisa i Elizabeth.
-Denerwujesz się?- brat uśmiechnął się do mnie ciepło.
-Nie. Szczerze to nie mogę się doczekać.- powiedziałem. Czułem, jak w mojej piersi serce mi kołacze z podekscytowania.
-Ciesz się, że znalazłeś partnera, którego darzysz tak wielkim uczuciem i że on je odwzajemnia.- powiedział i poklepał mnie po ramieniu.
-Dziękuję.- powiedziałem z uśmiechem.
-Goście są już wszyscy. Za jakieś piętnaście minut powinien pojawić się Nathaniel.- powiedziała Elizabeth spokojnie, po czym odwróciła wzrok w moją stronę.- Dobrze, że jesteś z moim synem. Dajesz mu szczęście. Tylko pamiętaj, masz dbać o niego i moje wnuki, bo mnie popamiętasz.- powiedziała z figlarnym uśmiechem, grożąc mi palcem. Odetchnąłem głęboko zadowolony, że kobieta mi ufa.
  Coraz więcej wilków przybywało na miejsce. Gdy księżyc wreszcie ukazał się na niebie, wiedziałem, że nadszedł już czas. Spojrzałem na wejście na polanę. Stał tam. Wyglądał prześlicznie. Jego włosy wydawały się mieć miodowy połysk w bladym świetle księżyca. Biała koszula opadała lekko wokoło jego szczupłego ciała. Spodnie opinały jego zgrabne nogi. Twarz mojego anioła promieniała szczęściem. Oczy błyszczały zachwycająco. Loczki dodawały mu uroku, tworząc efekt niesamowicie kruchej osoby. Po prostu idealny i już za chwilę stanie się na zawsze mój.
***
Lucas

Stałem przed jaskinią, rozglądając się uważnie. Nie widząc zagrodzenia, stanąłem pewniej, prostując się. Po chwili zza drzew wyszedł zmienny, na którego czekałem.
-Witaj, Calebie. Masz dla mnie jakieś nowe wieści?- zapytałem się, przyozdabiając swoja twarz w przyjazny uśmiech. Nie chciałem, by wilk przestał mi ufać. Jego ślepa miłość do siostry alfy swojej watahy dała mi szanse na zdobycie mojego wilczka.
-Tak. Wczoraj usłyszałem, że Rafael planuje wyjechać jutro wieczorem na tydzień razem z Nathanielem, wiec jeśli chcesz z nim porozmawiać to masz szanse tylko jutro.- powiedział, po czym spojrzał na mnie niepewnie.- Ale ty... nic nie zrobisz jemu ani jego dzieciom, prawda?- słysząc to pytanie, miałem ochotę zabić go tu i teraz, ale się pohamowałem. Głupi, wścibski wilk. Uśmiechnąłem się wymuszenie i odezwałem:
-Oczywiście, że nie. Ja go kocham i nie chcę jego krzywdy. Bardzo mi pomogłeś i jestem ci wdzięczny.- powiedziałem, po czym zapytałem ciekawy.- A co z tobą? Odpuścisz sobie tę dziewczynę?- chłopak spuścił lekko głowę.
-Wyjeżdżam jeszcze dziś. Chcę odnaleźć swoją partnerkę i uwolnić swoje serce. Mam nadzieję, że mi się to uda. Ja... nie wiem, co sobie tak naprawdę myślisz, ale radzę ci odpuścić sobie i poszukać swojej prawdziwej miłości. Zanim się zatracisz. Żegnam.- powiedział i nie obracając się ruszył w las. Gdy tylko zniknął mi z oczu, uśmiechnąłem się rozbawiony.
„Co za głupiec! Jak mógłbym odpuścić sobie Nathaniela, mojego słodkiego wilczka? Przecież on jest tylko mój. Nie mogę go oddać. Ten mężczyzna jest głupcem. Chce oddać swoją własność innemu, proszę bardzo, ale ja nie zamierzam. Na pewno nie.” Śmiać mi się chciało na myśl o głupocie tego mężczyzny. Wierzył w każde moje słowo i w to, że nie skrzywdzę tych bękartów. Jak dla mnie mogły zdechnąć. Liczy się tylko mój wilczek. Ale wiedziałem, że tylko dając mu obietnicę, że nie skrzywdzę jego dzieci mogłem go dostać z powrotem. Potem i tak się ich pozbędę, ale wtedy Nathaniel już nic nie będzie mógł zrobić. Zawarczałem gardłowo na myśl o moim wilczku.
  „Mmm, mieć go pod sobą. Wijącego się w podnieceniu, a równocześnie krzyczącego z bólu. Tak, będę go pieprzył, aż do utraty przytomności; aż stanie się posłuszną dziwką. Moją własną. Już nikt go nie dotknie. Nikt!”

11 komentarzy:

  1. ,,Spodnie opinały jego zgrabne pośladki." Prosze Cie, zmien to na ,,Spodnie opinały jego zgrabne nogi.". Dlaczego - zdanie jest nie na miejscu, i Rafael nie widzi jego posladkow tylko nogi.
    Od razu sie domyslilem, ze Caleb spiskuje z Lucasem. Ciekawe co zrobi Rafael jak sie o tym dowie..
    Mam nadzieje, ze rytual przejdzie bez problemow i bez udzialu Lucasa. Sam jest ta dziwka. Ciekawe czy sobie kogos znajdzie w przyszlym zyciu..
    Kiedy bedzie jakis dluzszy rozdzial z Mickiem i Adrianem? :(
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż wiem, że polubiłeś Micka i Adriana dlatego wzięłam się za napisanie rozdziału dodatkowego tylko i wyłącznie o nich. W przyszłym tygodniu go dodam razem z rozdziałem XV. Mam nadzieję, że ci spodoba. Będę czekać na twoją opinie ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Rozdział super :)
    Caleb jest cholernie naiwny. Mam nadzieje że ktoś mu skopie tyłek za pomaganie Lucasowi.
    Z niecierpliwością czekam na to co się stanie.
    Mam nadzieje, że nikomu nie stanie się krzywda.
    Weny życze i
    Pozdrawiam
    lucynaleg

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać. Mam nadzieję że Lucas nikogo nie skrzywdzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. Przygotowania przygotowaniami a mało o moim ulubieńcu, tylko knuje a nie działa. Kiedy wreszcie Lucas zrealizuje swoje plany? Czekam na następny rozdział i ciekawą akcje. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Agh, Caleb, czemu, ty głupi wilku ty ;-; No i co się dalej stanie? ;-; Mam nadzieję, że Lucas nie zrobi Nathowi i dzieciakom krzywdy, to by była masakra... Nienawidzę jak czytam i wiem, że zbliża się drama, ale tak zawsze musi być D:

    OdpowiedzUsuń
  6. Przygotowania były podniecające i już się nie mogę doczekać ceremonii. Nie rozumiem powódek Caleb'a. Lucas mnie przeraża i mam nadzieje że szybko się go pozbędą bo z tego może być coś strasznego. Chciałabym jeszcze poczytać o naszej parce spędzają razem mało czasu jak dla mnie
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Daję Alessiowi człowieka za partnera, bo sobie z nim chyba poradzi. ;) I nie będzie tak łatwo zapewne, ale nic w życiu nie jest łatwe. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    więc jednak jest zdrajca w sforze, ale pewnie myśli, ze ten nic złego nie zrobi, Nathaniel i Rafael maja się zamiar połączyć..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, więc jednak jest zdrajca w sforze, ale pewnie myśli, że ten nic złego nie zrobi, cudnie Nathaniel i Rafael maja się zamiar połączyć... 
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, więc jednak mamy zdrajcę w sforze, cudownie Nathaniel i Rafael mają się zamiar połączyć...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń